Informacja za gazeta.pl
- Rodzina Romeike była w Niemczech uciskana, bo państwo zmuszało ich do wysyłania dzieci do szkoły - uznał sędzia imigracyjny z Memphis.
To pierwszy od zakończenia II wojny światowej przypadek, by władze USA przyznały azyl polityczny obywatelom Niemiec. To w końcu kraj, w którym demokrację i przestrzeganie praw człowieka podniesiono do rangi świętości. Jednak we wtorek sędzia Lawrence Burman z sądu federalnego w Memphis podał to w wątpliwość. - Państwo Romeike należą do grupy, którą niemiecki rząd ewidentnie prześladuje. Azyl się im należy i ten sąd go im przyznaje - oświadczył. Odtąd małżeństwo Romeike i ich sześcioro dzieci mogą spokojnie mieszkać w miasteczku Morristown w stanie Tennessee.
Całość
____________________________________
Najciekawsza jest wypowiedź niemieckiego konsula generalnego w USA Lutza Görgensa: "...) W Niemczech obowiązek szkolny istnieje od pokoleń i akceptuje go przeważająca większość społeczeństwa."
Czyli wolnościowe, demokratyczne podejście (jednego z dominujących państw UE) polega na tym, że większość społeczeństwa zadecyduje w jaki sposób mniejszość musi edukować swoje dzieci.
piątek, 29 stycznia 2010
środa, 27 stycznia 2010
Czy sąd jest od przebaczania?
Znalazłem ostatnio ciekawe zdanie. Ktoś z Was wie, kto je wypowiedział?
„Przebaczenie mordercy leży w gestii Pana Boga; my, wymiar sprawiedliwości, tylko aranżujemy im spotkanie”.
„Przebaczenie mordercy leży w gestii Pana Boga; my, wymiar sprawiedliwości, tylko aranżujemy im spotkanie”.
wtorek, 26 stycznia 2010
Kościół zależny od pomocy państwa?
Dziś kilka przemyśleń na temat relacji kościół-państwo z mojej perspektywy jako chrześcijanina po lekturze biblijnego 3 Listu Ap. Jana.
Apostoł mówi:
(5) Umiłowany! Wiernie postępujesz, gdy wyświadczasz usługi braciom, zwłaszcza przychodniom, (6) którzy złożyli świadectwo przed zborem o miłości twojej, i dobrze postąpisz, jeżeli wyprawisz ich w drogę, jak przystoi przed Bogiem. (7) Wyruszyli oni bowiem dla imienia jego, nic nie przyjmując od pogan. (8) My więc powinniśmy takich gościnnie podejmować, aby przyczynić się do rozpowszechnienia prawdy. - 3 List Jana 5-8
Myślę, że powyższy fragment jest bardzo pouczający jeśli chodzi o filozofię chrześcijańskiej misji oraz działalności kościoła. Ap. Jan mówi, że chrześcijańscy wędrowni misjonarze nic nie przyjmowali od pogan (w.7). Mówi oczywiście o tych, którzy są poza kościołem. Nazywa ich "poganie" ponieważ kościół w przeciwieństwie do tego jest społecznością prawdziwego Izraela, zaś chrześcijanie są prawdziwymi Żydami. Zamiast liczyć na wsparcie od tych, którzy są poza kościołem misjonarze powinni otrzymywać wsparcie od członków kościoła. Dlatego Jan chwali Gajusa za pomoc okazywaną ewangelistom.
To ważne ponieważ kościół nie powinien zabiegać o wsparcie niechrześcijan. Nie powinien oglądać się na pomoc od państwa, ani oczekiwać od niego pomocy.
Świątynia Boża (którą jest kościół) powinna być utrzymywana ze środków jej członków. Powodów jest kilka:
- Dawanie pieniędzy dla kościoła jest wyrazem uwielbienia dla Boga. Ofiarujący przynoszą więc ofiary dla Boga, zaś wg Biblii miejscem gdzie powinni je składać jest kościół. Pieniądze dawane kościołowi nie będące wyrazem uwielbienia dla Boga – nie są czymś o co przywódcy kościoła powinni zabiegać.
- Finansowe obdarowanie zobowiązuje. Jeśli kościół zabiega o środki od osób niewierzących lub instytucji niechrześcijańskich to jest odpowiedzialny przed niewierzącymi za to na co owe środki spożytkuje. Stawia to kościół w relacji zależności względem np. państwa. To oczywiście nie powinno mieć miejsca.
- Ofiarowanie pieniędzy na misję - przez lokalny kościół (zbór, parafię) lub poszczególnych chrześcijan powoduje, że członkowie kościoła stają się w ten sposób współpracownikami misjonarzy w ich pracy (w.8). Ofiarujący są częścią misyjnego teamu i przyczyniają się do rozpowszechniania treści ewangelii. Nie każdy jest powołany do wyjazdu na misję, bycie pastorem, księdzem itd. Jednak nawet ci spośród chrześcijan, którzy zostali przez Boga powołani do bycia informatykami, hydraulikami itd. - ponoszą trud działalności kościoła w niechrześcijańskich lub wręcz wrogich Chrystusowi społeczeństwach i kulturach. Dlatego powinni wspierać pracowników kościoła poprzez modlitwę, finanse, troskę i zainteresowanie misyjną, duszpasterską działalnością.
Odpowiedzialnym za wspieranie pracowników kościoła: pastorów, misjonarzy, ewangelistów jest kościół. Każdy członek kościoła. Chrześcijańscy pracownicy nie mogą być włóczęgami zdanymi na łaskę osób niewierzących. Byłoby to zniesławiające dla imienia, które głoszą.
Apostoł mówi:
(5) Umiłowany! Wiernie postępujesz, gdy wyświadczasz usługi braciom, zwłaszcza przychodniom, (6) którzy złożyli świadectwo przed zborem o miłości twojej, i dobrze postąpisz, jeżeli wyprawisz ich w drogę, jak przystoi przed Bogiem. (7) Wyruszyli oni bowiem dla imienia jego, nic nie przyjmując od pogan. (8) My więc powinniśmy takich gościnnie podejmować, aby przyczynić się do rozpowszechnienia prawdy. - 3 List Jana 5-8
Myślę, że powyższy fragment jest bardzo pouczający jeśli chodzi o filozofię chrześcijańskiej misji oraz działalności kościoła. Ap. Jan mówi, że chrześcijańscy wędrowni misjonarze nic nie przyjmowali od pogan (w.7). Mówi oczywiście o tych, którzy są poza kościołem. Nazywa ich "poganie" ponieważ kościół w przeciwieństwie do tego jest społecznością prawdziwego Izraela, zaś chrześcijanie są prawdziwymi Żydami. Zamiast liczyć na wsparcie od tych, którzy są poza kościołem misjonarze powinni otrzymywać wsparcie od członków kościoła. Dlatego Jan chwali Gajusa za pomoc okazywaną ewangelistom.
To ważne ponieważ kościół nie powinien zabiegać o wsparcie niechrześcijan. Nie powinien oglądać się na pomoc od państwa, ani oczekiwać od niego pomocy.
Świątynia Boża (którą jest kościół) powinna być utrzymywana ze środków jej członków. Powodów jest kilka:
- Dawanie pieniędzy dla kościoła jest wyrazem uwielbienia dla Boga. Ofiarujący przynoszą więc ofiary dla Boga, zaś wg Biblii miejscem gdzie powinni je składać jest kościół. Pieniądze dawane kościołowi nie będące wyrazem uwielbienia dla Boga – nie są czymś o co przywódcy kościoła powinni zabiegać.
- Finansowe obdarowanie zobowiązuje. Jeśli kościół zabiega o środki od osób niewierzących lub instytucji niechrześcijańskich to jest odpowiedzialny przed niewierzącymi za to na co owe środki spożytkuje. Stawia to kościół w relacji zależności względem np. państwa. To oczywiście nie powinno mieć miejsca.
- Ofiarowanie pieniędzy na misję - przez lokalny kościół (zbór, parafię) lub poszczególnych chrześcijan powoduje, że członkowie kościoła stają się w ten sposób współpracownikami misjonarzy w ich pracy (w.8). Ofiarujący są częścią misyjnego teamu i przyczyniają się do rozpowszechniania treści ewangelii. Nie każdy jest powołany do wyjazdu na misję, bycie pastorem, księdzem itd. Jednak nawet ci spośród chrześcijan, którzy zostali przez Boga powołani do bycia informatykami, hydraulikami itd. - ponoszą trud działalności kościoła w niechrześcijańskich lub wręcz wrogich Chrystusowi społeczeństwach i kulturach. Dlatego powinni wspierać pracowników kościoła poprzez modlitwę, finanse, troskę i zainteresowanie misyjną, duszpasterską działalnością.
Odpowiedzialnym za wspieranie pracowników kościoła: pastorów, misjonarzy, ewangelistów jest kościół. Każdy członek kościoła. Chrześcijańscy pracownicy nie mogą być włóczęgami zdanymi na łaskę osób niewierzących. Byłoby to zniesławiające dla imienia, które głoszą.
niedziela, 24 stycznia 2010
Czy jesteś jak hipochondryk?
Tym, którzy jeszcze nie czytali książki jednego z moich ulubionych autorów - C.S. Lewisa pt. "Chrześcijaństwo po prostu" - gorąco ją polecam! Sięgnijcie po nią koniecznie! To jedna z najlepszych książek jakie czytałem. O sednie i współczesnym zastosowaniu w społeczeństwie chrześcijańskiego przesłania w najprostszy, a zarazem niesamowicie błyskotliwy sposób.
Dziś fragment:
"Zmierzaj do nieba, a zdobędziesz ziemię - mierz w ziemię, a nie zdobędziesz ani ziemi, ani nieba. To dziwna z pozory zasada, jednak podobną prawidłowość można zauważyć w innych sprawach. Zdrowie jest wielkim błogosławieństwem, lecz gdy tylko uczynisz z niego jeden ze swoich zasadniczych celów, zaraz zaczniesz się stawać hipochondrykiem i roić sobie różne schorzenia. Zdrowie możesz osiągnąć tylko wtedy, gdy jeszcze bardziej pragniesz innych rzeczy - jedzenia, gier, pracy, zabawy, cywilizacji. Tak samo nigdy nie ocalimy cywilizacji, jeśli naszym celem pozostanie cywilizacja sama w sobie. Musimy nauczyć się pragnąć czegoś innego - bardziej niż samej cywilizacji".
C.S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, Media Rodzina, Poznań 2002, s. 135.
Każdemu z nas grozi bycie "hipochondrykiem" w wielu innych dziedzinach życia. Dlatego nie mylmy celów z efektami mającymi miejsce poprzez ich realizację.
Dziś fragment:
"Zmierzaj do nieba, a zdobędziesz ziemię - mierz w ziemię, a nie zdobędziesz ani ziemi, ani nieba. To dziwna z pozory zasada, jednak podobną prawidłowość można zauważyć w innych sprawach. Zdrowie jest wielkim błogosławieństwem, lecz gdy tylko uczynisz z niego jeden ze swoich zasadniczych celów, zaraz zaczniesz się stawać hipochondrykiem i roić sobie różne schorzenia. Zdrowie możesz osiągnąć tylko wtedy, gdy jeszcze bardziej pragniesz innych rzeczy - jedzenia, gier, pracy, zabawy, cywilizacji. Tak samo nigdy nie ocalimy cywilizacji, jeśli naszym celem pozostanie cywilizacja sama w sobie. Musimy nauczyć się pragnąć czegoś innego - bardziej niż samej cywilizacji".
C.S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, Media Rodzina, Poznań 2002, s. 135.
Każdemu z nas grozi bycie "hipochondrykiem" w wielu innych dziedzinach życia. Dlatego nie mylmy celów z efektami mającymi miejsce poprzez ich realizację.
piątek, 22 stycznia 2010
czwartek, 21 stycznia 2010
Jest finał oraz ... blogowa impreza! :-)
Panie i Panowie!
II etap konkursu na Blog Roku 2009 dobiegł końca. Przypomnę, że polegał on na głosowaniu drogą SMSową na blogi biorące udział w konkursie w 9 kategoriach. Mój blog zaklasyfikowany został do działu "Polityka" do którego zgłoszonych było 145 blogów.
Drodzy Czytelnicy! Niniejszym mam przyjemność Wam ogłosić, że dzięki Waszym głosom blog zajął ex aequo ... 3 miejsce - awansując się tym samym do finałowej Dziesiątki!!!
BARDZO się z tego cieszę i chciałbym serdecznie podziękować tym, którzy oddali swój głos w konkursie (i jeszcze zachęcili do tego innych!). Ukłony i wyrazy wdzięczności dla Was! Co dalej? O tym później. Niecierpliwi zasady konkursu znajdą TUTAJ.
W tej chwili nie pozostaje mi nic innego jak odwdzięczyć się Wam! Najlepszym sposobem jaki przychodzi mi do głowy jest... oczywiście BLOGOWA IMPREZA z okazji AWANSU do finału ("w REALNYM świecie" będzie w przyszłym tygodniu)! Zatem zapraszam do włączenia się do niej poprzez wpisy w komentarzach gdzie możecie zamawiać wirtualne napoje alkoholowe :), ulubione piosenki, opowiadać dowcipy i jednym słowem - rozmawiać o czymkolwiek - jak to na imprezach! Nie trzeba się logować :) A zatem... bawimy się!
II etap konkursu na Blog Roku 2009 dobiegł końca. Przypomnę, że polegał on na głosowaniu drogą SMSową na blogi biorące udział w konkursie w 9 kategoriach. Mój blog zaklasyfikowany został do działu "Polityka" do którego zgłoszonych było 145 blogów.
Drodzy Czytelnicy! Niniejszym mam przyjemność Wam ogłosić, że dzięki Waszym głosom blog zajął ex aequo ... 3 miejsce - awansując się tym samym do finałowej Dziesiątki!!!
BARDZO się z tego cieszę i chciałbym serdecznie podziękować tym, którzy oddali swój głos w konkursie (i jeszcze zachęcili do tego innych!). Ukłony i wyrazy wdzięczności dla Was! Co dalej? O tym później. Niecierpliwi zasady konkursu znajdą TUTAJ.
W tej chwili nie pozostaje mi nic innego jak odwdzięczyć się Wam! Najlepszym sposobem jaki przychodzi mi do głowy jest... oczywiście BLOGOWA IMPREZA z okazji AWANSU do finału ("w REALNYM świecie" będzie w przyszłym tygodniu)! Zatem zapraszam do włączenia się do niej poprzez wpisy w komentarzach gdzie możecie zamawiać wirtualne napoje alkoholowe :), ulubione piosenki, opowiadać dowcipy i jednym słowem - rozmawiać o czymkolwiek - jak to na imprezach! Nie trzeba się logować :) A zatem... bawimy się!
O! Już są pierwsi goście! :)
To co zamawiacie?! Wybór jest dość szeroki :-)
Hmmm... Czegoś brakuje. No tak. A gdzie muzyka?!
To zaczynamy bujanie dźwiękami zespołu, który jest moim najnowszym odkryciem muzycznym- Dub Incorporation z Francji! Dziś z dedykacją dla wszystkich Czytelników!
3... 2... 1... 0! Poszli!
To zaczynamy bujanie dźwiękami zespołu, który jest moim najnowszym odkryciem muzycznym- Dub Incorporation z Francji! Dziś z dedykacją dla wszystkich Czytelników!
3... 2... 1... 0! Poszli!
środa, 20 stycznia 2010
Prośba o głos na drugi blog - również bliski Finału!

Szanowni państwo, do zakończenia konkursu na Blog Roku 2009 pozostało kilkanaście godzin. Przypomnę, że głosować można do czwartku (21.I.) do godz. 12:00. W chwili obecnej niniejszy blog znajduje się na wysokim 8 miejscu, jest więc bliski finału!
Tych z państwa, którym bliska jest myśl konserwatywno-liberalna proszę o oddanie głosu również na mój blog startujący w kategorii "Profesjonalne" - "Żyjąc wiarą w REALNYM świecie" - na którym opisuję rzeczywistość nie tylko polityczną z perspektywy chrześcijanina, protestanta.
Myślę, że jego treść powinna być bliska zwolennikom wolnorynkowej ekonomii i konserwatyzmu w dziedzinie moralności. W tej chwili znajduje się na wysokim 9 miejscu i również jest bliski finałowej dziesiątki.
Proszę o głos: SMS o treści B00253 (gdzie "0" to zero) na nr 7144. Koszt SMSa to 1,22 zł. Dochód z SMSów zostanie przekazany na turnusy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych. Dziękuję za wsparcie!
wtorek, 19 stycznia 2010
Parytety - zafałszowana wizja świata
Parytety są uproszczoną, a przez to fałszywą wizją świata postrzeganego - wg zwolenników (i zwolenniczek) ich wprowadzenia - wedle jednego kryterium: płci. W podobnie uproszczony sposób postrzegają świat chociażby wyznawcy różnych sekt: prześladowani "my" vs dominujący "oni". Feminizm ma bardzo wiele wspólnego z myśleniem sekciarskim. Nieomal każdą sferę ludzkiego życia postrzega przez pryzmat dominacji/dyskryminacji płciowej będąc jednocześnie "nieprzemakalnym" na wszelką argumentację. Podobieństw feminizmu z sekciarstwem jest zresztą więcej, ale o tym za kilka dni.
Na temat absurdalności i szkodliwości pomysłu o parytetach powiedziano już chyba wszystko. Dla tych, którzy chcieliby poznać zwięzłą, rzeczową argumentację dlaczego - przywołując słowa pani socjolog Barbary Fedyszak-Radziejowskiej - "system parytetów narzuca bardzo prostacką wizję świata i bardzo ubogi system wartości" - polecam artykuł "O parytetach".
Jego początek: "Moim zdaniem rozwiązania parytetowe w sferze wartości i w poczuciu własnej wartości zawsze degradują tych, którzy sądzą, że ich potrzebują. Parytet bowiem to pomysł wprowadzenia zmiany społecznej wyprowadzony z przekonania, że wartością samą w sobie jest zrównywanie ludzi niezależnie od ich indywidualnych cech, dokonań, systemów wartości i wolności w sposobach samorealizacji".
Polecam także najlepszą i najbogatszą treściowo (po polsku) stronę na ten temat: parytety.pl
Oto fragment Dekologu antyparytetowego:
- Powiedz NIE pozamerytorycznym kryteriom awansu w sferze zawodowej i publicznej. Kariera nie może zależeć od płci (męskiej lub żeńskiej), wieku (młodego lub dojrzałego), urody (seksapealu), znajomości (układów), kontaktów rodzinnych (nepotyzmu) czy majątku (korupcji). Liczą się wyłącznie umiejętności, wykształcenie, doświadczenie i talenty. Masz prawo do sprzeciwu, masz prawo do przejrzystych kryteriów awansu. Parytety i kwoty, dając przywileje pracownikom z powodu ich płci, należą do tej samej, pozamerytorycznej kategorii awansu i utrwalają patologię.
- Dbaj o wysokie standardy życia zawodowego i politycznego. NIE musisz iść na kompromis – poprawiać ilości kosztem jakości. Polityka kadrowa prowadzona wedle parytetów, a nie kompetencji, wpłynie na obniżenie poziomu kadry pracowników. Parytetowa sprawiedliwość statystyczna jest pozorna, gdyż wyrównując szanse przedstawicieli (-ek) danego kolektywu, uderza w konkretne jednostki. Kobiety nie są ani lepsze, ani gorsze od mężczyzn. Wiara w to, że duża liczba „kobiecych” kobiet w gremiach władzy uwolni społeczeństwo od przemocy, korupcji, wyzysku i kłamstw, jest iluzją. Tak samo groźną, jak przekonanie o wszechmocy mężczyzn z racji ich naturalnych predyspozycji do rządzenia i podejmowania decyzji.
- Powiedz NIE sytuacji, w której przywileje prawne dla osób jednej płci będą decydowały o twojej karierze. Parytetowy kij ma dwa końce. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie mógł zarzucić ci, że bez parytetu nie osiągnęłabyś swojego stanowiska, i podważyć twoje kompetencje.
- Powiedz NIE, gdy ktoś w imię źle rozumianego egalitaryzmu próbuje z płci uczynić naczelną zasadę systemu społecznego. Parytet zmienia pojęcie równości „bez względu na płeć” w równość „ze względu na płeć”, ignorując pozostałe różnice między ludźmi. Płeć jest istotnym, lecz nie jedynym wymiarem człowieczeństwa. Wielość różnic między ludźmi może być twórcza.
Na temat absurdalności i szkodliwości pomysłu o parytetach powiedziano już chyba wszystko. Dla tych, którzy chcieliby poznać zwięzłą, rzeczową argumentację dlaczego - przywołując słowa pani socjolog Barbary Fedyszak-Radziejowskiej - "system parytetów narzuca bardzo prostacką wizję świata i bardzo ubogi system wartości" - polecam artykuł "O parytetach".
Jego początek: "Moim zdaniem rozwiązania parytetowe w sferze wartości i w poczuciu własnej wartości zawsze degradują tych, którzy sądzą, że ich potrzebują. Parytet bowiem to pomysł wprowadzenia zmiany społecznej wyprowadzony z przekonania, że wartością samą w sobie jest zrównywanie ludzi niezależnie od ich indywidualnych cech, dokonań, systemów wartości i wolności w sposobach samorealizacji".
Polecam także najlepszą i najbogatszą treściowo (po polsku) stronę na ten temat: parytety.pl
Oto fragment Dekologu antyparytetowego:
- Powiedz NIE pozamerytorycznym kryteriom awansu w sferze zawodowej i publicznej. Kariera nie może zależeć od płci (męskiej lub żeńskiej), wieku (młodego lub dojrzałego), urody (seksapealu), znajomości (układów), kontaktów rodzinnych (nepotyzmu) czy majątku (korupcji). Liczą się wyłącznie umiejętności, wykształcenie, doświadczenie i talenty. Masz prawo do sprzeciwu, masz prawo do przejrzystych kryteriów awansu. Parytety i kwoty, dając przywileje pracownikom z powodu ich płci, należą do tej samej, pozamerytorycznej kategorii awansu i utrwalają patologię.
- Dbaj o wysokie standardy życia zawodowego i politycznego. NIE musisz iść na kompromis – poprawiać ilości kosztem jakości. Polityka kadrowa prowadzona wedle parytetów, a nie kompetencji, wpłynie na obniżenie poziomu kadry pracowników. Parytetowa sprawiedliwość statystyczna jest pozorna, gdyż wyrównując szanse przedstawicieli (-ek) danego kolektywu, uderza w konkretne jednostki. Kobiety nie są ani lepsze, ani gorsze od mężczyzn. Wiara w to, że duża liczba „kobiecych” kobiet w gremiach władzy uwolni społeczeństwo od przemocy, korupcji, wyzysku i kłamstw, jest iluzją. Tak samo groźną, jak przekonanie o wszechmocy mężczyzn z racji ich naturalnych predyspozycji do rządzenia i podejmowania decyzji.
- Powiedz NIE sytuacji, w której przywileje prawne dla osób jednej płci będą decydowały o twojej karierze. Parytetowy kij ma dwa końce. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie mógł zarzucić ci, że bez parytetu nie osiągnęłabyś swojego stanowiska, i podważyć twoje kompetencje.
- Powiedz NIE, gdy ktoś w imię źle rozumianego egalitaryzmu próbuje z płci uczynić naczelną zasadę systemu społecznego. Parytet zmienia pojęcie równości „bez względu na płeć” w równość „ze względu na płeć”, ignorując pozostałe różnice między ludźmi. Płeć jest istotnym, lecz nie jedynym wymiarem człowieczeństwa. Wielość różnic między ludźmi może być twórcza.
O krok od finału w konkursie na Blog Roku 2009!
Jak pewnie zauważyliście - biorę udział w konkursie na Blog Roku 2009 w kategorii POLITYKA. Konkurs wchodzi na ostatnią prostą, do końca głosowania pozostały 2 dni (głosować można do czwartku do godz. 12:00).
Jak przedstawia się sytuacja? Póki co jestem na wysokim 12 miejscu, a więc tylko o 2 miejsca od finałowej Dziesiątki!
Dlatego:
1. Serdecznie dziękuję tym, którzy przyczynili się wysłaniem SMSa do zajmowanej obecnie tak wysokiej pozycji!
2. Ci, którzy jeszcze nie zagłosowali, a chcieliby pomóc wskoczyć do finału - mogą jeszcze to zrobić. Przypominam, że w tym celu należy napisać SMS o treści C00131 (gdzie "0" oznacza zero) i wysłać go na numer 7144. Koszt 1,22 zł (brutto).
Tutaj KAŻDY głos jest cenny bo może zadecydować o ostatecznych wynikach!
Jak przedstawia się sytuacja? Póki co jestem na wysokim 12 miejscu, a więc tylko o 2 miejsca od finałowej Dziesiątki!
Dlatego:
1. Serdecznie dziękuję tym, którzy przyczynili się wysłaniem SMSa do zajmowanej obecnie tak wysokiej pozycji!
2. Ci, którzy jeszcze nie zagłosowali, a chcieliby pomóc wskoczyć do finału - mogą jeszcze to zrobić. Przypominam, że w tym celu należy napisać SMS o treści C00131 (gdzie "0" oznacza zero) i wysłać go na numer 7144. Koszt 1,22 zł (brutto).
Tutaj KAŻDY głos jest cenny bo może zadecydować o ostatecznych wynikach!
sobota, 16 stycznia 2010
piątek, 15 stycznia 2010
Czy w parytetach naprawdę chodzi o równość?
Głośno ostatnio o tzw. parytetach. Mało kto jednak głośno mówi o rzeczywistej treści projektu ordynacji wyborczej przygotowanej przez Kongres Kobiet Polskich.
Wydaje się jednak, że panie feministki tak zażarcie walczące rzekomo o parytety na listach wyborczych mają jednak nieco inne zamiary. Wielu sądzi, że chodzi im o przydział "z urzędu" połowy miejsc na listach kobietom. Tymczasem w projekcie ich ordynacji możemy przeczytać:
"Liczba kobiet na liście (okręgowej) nie może być mniejsza niż liczba mężczyzn".
Oznacza to, że może być jedynie równa lub większa.
Ciekawe, prawda?
Interesujące jest także uzasadnienie owego projektu. Autorki powołują się na art. 33 Konstytucji RP mówiący o "gwarantowanych równych prawach kobiet i mężczyzn".
Powołując się jednak na niego nie mają zamiaru walczyć o parytety w kwiaciarniach, salonach masażu, solarium, wśród duchownych, w przedszkolach czy w jednopłciowych związkach. Czyżby zawód polityka był wg feministek ważniejszy od wszystkich innych i jedynie tam należy biurokratycznie wprowadzać równą ilość mężczyzn i kobiet (na listach wyborczych)?
Wkrótce na blogu nieco więcej o parytetach i feminizmie.
Wydaje się jednak, że panie feministki tak zażarcie walczące rzekomo o parytety na listach wyborczych mają jednak nieco inne zamiary. Wielu sądzi, że chodzi im o przydział "z urzędu" połowy miejsc na listach kobietom. Tymczasem w projekcie ich ordynacji możemy przeczytać:
"Liczba kobiet na liście (okręgowej) nie może być mniejsza niż liczba mężczyzn".
Oznacza to, że może być jedynie równa lub większa.
Ciekawe, prawda?
Interesujące jest także uzasadnienie owego projektu. Autorki powołują się na art. 33 Konstytucji RP mówiący o "gwarantowanych równych prawach kobiet i mężczyzn".
Powołując się jednak na niego nie mają zamiaru walczyć o parytety w kwiaciarniach, salonach masażu, solarium, wśród duchownych, w przedszkolach czy w jednopłciowych związkach. Czyżby zawód polityka był wg feministek ważniejszy od wszystkich innych i jedynie tam należy biurokratycznie wprowadzać równą ilość mężczyzn i kobiet (na listach wyborczych)?
Wkrótce na blogu nieco więcej o parytetach i feminizmie.
wtorek, 12 stycznia 2010
Zakaz rozmawiania z własnymi dziećmi po polsku
Jak informuje Onet.pl
Mieszkający w Hamburgu nauczyciel-germanista domagał się przeprosin na piśmie i 15 tysięcy euro odszkodowania za to, że Jugendamt w Hamburgu-Bergedorfie zabronił mu rozmawiania w języku polskim podczas nadzorowanych spotkań z córkami: Iwoną-Polonią i Justyną; po rozstaniu rodziców dziewczynki znalazły się pod opieką matki, obywatelki Niemiec.
Jak skomentował jeden z internautów Corve (na korespondent.pl): "Ciekawe czy też by przegrał jakby próbował mówić w jidysz?"
Mieszkający w Hamburgu nauczyciel-germanista domagał się przeprosin na piśmie i 15 tysięcy euro odszkodowania za to, że Jugendamt w Hamburgu-Bergedorfie zabronił mu rozmawiania w języku polskim podczas nadzorowanych spotkań z córkami: Iwoną-Polonią i Justyną; po rozstaniu rodziców dziewczynki znalazły się pod opieką matki, obywatelki Niemiec.
Jak skomentował jeden z internautów Corve (na korespondent.pl): "Ciekawe czy też by przegrał jakby próbował mówić w jidysz?"
czwartek, 7 stycznia 2010
Morderstwo dzięki druzgoczącej przewadze sił
Ostatnio na jednej z amerykańskich stron znalazłem ciekawą wypowiedź na temat aborcji. W wolnym tłumaczeniu brzmi mniej więcej w ten sposób:
"Przypuśćmy, że podczas zabiegu aborcji dochodzi do starcia między lekarzem, a dzieckiem. Dziecko w pewnym momencie zwycięża i uśmierca w obronie własnej lekarza - do czego ma zupełne prawo. Gdyby taki scenariusz był możliwy wówczas niewielu lekarzy dokonywałoby aborcji. Wykonują ją jednak tylko dlatego, że posiadają absolutną przewagę siły nad małą, kruchą, bezbronną ofiarą" - Stephen D. Schwarz
"Przypuśćmy, że podczas zabiegu aborcji dochodzi do starcia między lekarzem, a dzieckiem. Dziecko w pewnym momencie zwycięża i uśmierca w obronie własnej lekarza - do czego ma zupełne prawo. Gdyby taki scenariusz był możliwy wówczas niewielu lekarzy dokonywałoby aborcji. Wykonują ją jednak tylko dlatego, że posiadają absolutną przewagę siły nad małą, kruchą, bezbronną ofiarą" - Stephen D. Schwarz
wtorek, 5 stycznia 2010
Dlaczego socjalizm jest niemożliwy?
Polecam art. pt. "Dlaczego socjalizm jest niemożliwy" autorstwa Richarda Ebelinga. Ukazał się w Reformacji w Polsce 4(40)/2008
W XIX wieku krytycy socjalizmu przedstawiali przede wszystkim dwa argumenty przeciwko kolektywistycznej organizacji społeczeństwa. Po pierwsze, przestrzegali, że pod wszechogarniającym socjalistycznym reżimem zwykły obywatel stanie wobec najgorszej z możliwych tyranii. W świecie, gdzie wszystkie środki produkcji kontrolowane są przez rząd, jednostka byłaby w swej egzystencji całkowicie i w nieunikniony sposób uzależniona od władzy politycznej.
Socjalistyczne państwo byłoby monopolistą na rynku pracy oraz podstawowych środków utrzymania. Jakiekolwiek odstępstwo lub nieposłuszeństwo wobec wszechmocnego państwa lub jego urzędników mogłoby równać się utracie środków do życia. Ponadto, scentralizowana kontrola oznaczałaby koniec niezależnych intelektualnych i kulturalnych przedsięwzięć. Ci, którzy kontrolowaliby rozdział wszelkich środków, jakimi dysponowałoby społeczeństwo, decydowaliby również o tym, co byłoby publikowane oraz jakie formy sztuki i badań naukowych mogłyby zaistnieć. Zarówno ludzki umysł, jak i materialne podstawy bytu zdane by były na widzimisię centralnych planistów.
Całość
W XIX wieku krytycy socjalizmu przedstawiali przede wszystkim dwa argumenty przeciwko kolektywistycznej organizacji społeczeństwa. Po pierwsze, przestrzegali, że pod wszechogarniającym socjalistycznym reżimem zwykły obywatel stanie wobec najgorszej z możliwych tyranii. W świecie, gdzie wszystkie środki produkcji kontrolowane są przez rząd, jednostka byłaby w swej egzystencji całkowicie i w nieunikniony sposób uzależniona od władzy politycznej.
Socjalistyczne państwo byłoby monopolistą na rynku pracy oraz podstawowych środków utrzymania. Jakiekolwiek odstępstwo lub nieposłuszeństwo wobec wszechmocnego państwa lub jego urzędników mogłoby równać się utracie środków do życia. Ponadto, scentralizowana kontrola oznaczałaby koniec niezależnych intelektualnych i kulturalnych przedsięwzięć. Ci, którzy kontrolowaliby rozdział wszelkich środków, jakimi dysponowałoby społeczeństwo, decydowaliby również o tym, co byłoby publikowane oraz jakie formy sztuki i badań naukowych mogłyby zaistnieć. Zarówno ludzki umysł, jak i materialne podstawy bytu zdane by były na widzimisię centralnych planistów.
Całość
niedziela, 3 stycznia 2010
Na czyj koszt?
Dziś dowcip :)
Pewien bardzo pobożny pan uczęszczał co niedzielę do kościoła. Za każdym razem, wychodząc z kościoła, wręczał 10 zł siedzącemu nieopodal żebrakowi. Pobożny pan pielęgnował ten zwyczaj już od dłuższego czasu...
W pierwsza niedzielę października pan wychodzi z kościoła, podchodzi do żebraka i daje mu 5 złotych.
- Ale dlaczego tylko pięć? Zawsze było dziesięć. - pyta żebrak.
- No, wie pan, posłałem syna na studia - odpowiada pobożny pan.
- Dobrze, dobrze... Tylko dlaczego na mój koszt...?
Pewien bardzo pobożny pan uczęszczał co niedzielę do kościoła. Za każdym razem, wychodząc z kościoła, wręczał 10 zł siedzącemu nieopodal żebrakowi. Pobożny pan pielęgnował ten zwyczaj już od dłuższego czasu...
W pierwsza niedzielę października pan wychodzi z kościoła, podchodzi do żebraka i daje mu 5 złotych.
- Ale dlaczego tylko pięć? Zawsze było dziesięć. - pyta żebrak.
- No, wie pan, posłałem syna na studia - odpowiada pobożny pan.
- Dobrze, dobrze... Tylko dlaczego na mój koszt...?
sobota, 2 stycznia 2010
Różnica między Tuskiem a Kaczyńskim
Dziś publikuję fragment bardzo ciekawego tekstu Rafała Ziemkiewicza pt. KOMPAS na rok 2010: I tego trzymać się trzeba
"Gdy nazwałem obecny rząd najgorszym rządem dwudziestolecia, kolega, zresztą jeden z najlepszych komentatorów politycznych, oskarżył mnie o retoryczną przesadę, przypominając rządy Suchockiej, mniejszościowy gabinet AWS czy równie schyłkowy rząd Belki. Nie ma racji. Rzecz nie w sprawności administrowania, w czym, oczywiście, niektórzy obecni ministrowie są gorsi, niektórzy lepsi, a średnia w porównaniu wypada średnio. Rzecz w tym, iż gabinet Tuska jest pierwszym rządem, którego nieskrywaną filozofią jest abdykacja, nierządzenie. Poprzednicy przynajmniej próbowali jakąś wizję, jakieś zamiary, mniej lub bardziej szlachetne, zrealizować. Przynajmniej chcieli, mniej lub bardziej sensownie, coś usprawniać, zmieniać, reformować. Nawet bezsilny rząd Belki odważył się mieć plan Hausera. Kaczyński, nie odmawiajmy mu tego, był szczery w swym konflikcie z układami, sitwami, nawet jeśli zabierał się do walki z nimi niezbyt udolnie i zanadto wierzył, że szlachetny cel uświęca środki. Nie do końca zresztą potrafię go potępiać, bo jednak, gdyby nie jego rządy, nie pękłby ustanowiony w czasie historycznego zblatowania monopol na rynku mediów, nie doszłoby do ich częściowego spluralizowania – mielibyśmy nadal wszędzie, w gazetach i eterze to samo Towarzystwo, w którym za umiarkowane centrum robiliby Żakowski z Paradowską, za prawicę Lis, a za skrajną prawicę Wołek (oczywiście, niewykluczone, że ten pożądany przez establisz-męty stan wróci, pracują nad tym intensywnie). Nie to, żeby takich jak ja prezes PiS lubił, ale na szczęście miał interes, by ich do polskich mediów, od zarania i nadal wszak kreowanych z politycznych nominacji (szczególnie dotyczy to tzw. mediów prywatnych czy też komercyjnych) wpuścić takich, co będą rozbezczelnionym salonowcom trochę psuć krew.
Natomiast Donald Tusk był pierwszym, który zmienianie czegokolwiek zupełnie odpuścił i beztrosko oddał kraj w ręce grup interesu. Prawnicy, komornicy, biegli rewidenci, cholera wie kto − chcecie ustawę? Zgłoście swoje oczekiwania i jeśli jesteście w stanie odwdzięczyć się znaczącym dla partii rządzącej poparciem, dostaniecie prawo uszyte pod wasze oczekiwania.
Niewiarygodna rzecz, że polityk tak morderczo skuteczny w eliminowaniu konkurentów do sprawowania władzy, w samym sprawowaniu władzy mógł się okazać tak indolentny, jak okazał się przez ostatnie dwa lata Tusk. Być może po prostu wyciągnął wnioski ze spektakularnego upadku Kaczyńskiego i z rozmiarów powszechnej nienawiści, jaką potrafiły rozpętać przeciwko niemu zjednoczone w poczuciu zagrożenia wpływowe sitwy. Być może lenistwo − gdyby miał w sobie Tusk żądzę władzy, zamiast celebryckiej żądzy świecznikowania, nie poświęcałby przecież realnych możliwości premiera dla raczej dekoracyjnej funkcji prezydenta. W każdym razie, jako premier postanowił Tusk być Smerfem Lalusiem, nie robiącym niczego, poza nieustannym podziwianiem swego odbicia w lustrze sondaży i niczym poza tym odbiciem nie zainteresowanym, łaszącym się o popularność, gotowym dla jej zdobycia powiedzieć i obiecać wszystko i wszystkiemu nazajutrz zaprzeczyć.
Kaczyńskiego można przynajmniej, na serio, nienawidzić. Tusk budzi tylko mdłości".
"Gdy nazwałem obecny rząd najgorszym rządem dwudziestolecia, kolega, zresztą jeden z najlepszych komentatorów politycznych, oskarżył mnie o retoryczną przesadę, przypominając rządy Suchockiej, mniejszościowy gabinet AWS czy równie schyłkowy rząd Belki. Nie ma racji. Rzecz nie w sprawności administrowania, w czym, oczywiście, niektórzy obecni ministrowie są gorsi, niektórzy lepsi, a średnia w porównaniu wypada średnio. Rzecz w tym, iż gabinet Tuska jest pierwszym rządem, którego nieskrywaną filozofią jest abdykacja, nierządzenie. Poprzednicy przynajmniej próbowali jakąś wizję, jakieś zamiary, mniej lub bardziej szlachetne, zrealizować. Przynajmniej chcieli, mniej lub bardziej sensownie, coś usprawniać, zmieniać, reformować. Nawet bezsilny rząd Belki odważył się mieć plan Hausera. Kaczyński, nie odmawiajmy mu tego, był szczery w swym konflikcie z układami, sitwami, nawet jeśli zabierał się do walki z nimi niezbyt udolnie i zanadto wierzył, że szlachetny cel uświęca środki. Nie do końca zresztą potrafię go potępiać, bo jednak, gdyby nie jego rządy, nie pękłby ustanowiony w czasie historycznego zblatowania monopol na rynku mediów, nie doszłoby do ich częściowego spluralizowania – mielibyśmy nadal wszędzie, w gazetach i eterze to samo Towarzystwo, w którym za umiarkowane centrum robiliby Żakowski z Paradowską, za prawicę Lis, a za skrajną prawicę Wołek (oczywiście, niewykluczone, że ten pożądany przez establisz-męty stan wróci, pracują nad tym intensywnie). Nie to, żeby takich jak ja prezes PiS lubił, ale na szczęście miał interes, by ich do polskich mediów, od zarania i nadal wszak kreowanych z politycznych nominacji (szczególnie dotyczy to tzw. mediów prywatnych czy też komercyjnych) wpuścić takich, co będą rozbezczelnionym salonowcom trochę psuć krew.
Natomiast Donald Tusk był pierwszym, który zmienianie czegokolwiek zupełnie odpuścił i beztrosko oddał kraj w ręce grup interesu. Prawnicy, komornicy, biegli rewidenci, cholera wie kto − chcecie ustawę? Zgłoście swoje oczekiwania i jeśli jesteście w stanie odwdzięczyć się znaczącym dla partii rządzącej poparciem, dostaniecie prawo uszyte pod wasze oczekiwania.
Niewiarygodna rzecz, że polityk tak morderczo skuteczny w eliminowaniu konkurentów do sprawowania władzy, w samym sprawowaniu władzy mógł się okazać tak indolentny, jak okazał się przez ostatnie dwa lata Tusk. Być może po prostu wyciągnął wnioski ze spektakularnego upadku Kaczyńskiego i z rozmiarów powszechnej nienawiści, jaką potrafiły rozpętać przeciwko niemu zjednoczone w poczuciu zagrożenia wpływowe sitwy. Być może lenistwo − gdyby miał w sobie Tusk żądzę władzy, zamiast celebryckiej żądzy świecznikowania, nie poświęcałby przecież realnych możliwości premiera dla raczej dekoracyjnej funkcji prezydenta. W każdym razie, jako premier postanowił Tusk być Smerfem Lalusiem, nie robiącym niczego, poza nieustannym podziwianiem swego odbicia w lustrze sondaży i niczym poza tym odbiciem nie zainteresowanym, łaszącym się o popularność, gotowym dla jej zdobycia powiedzieć i obiecać wszystko i wszystkiemu nazajutrz zaprzeczyć.
Kaczyńskiego można przynajmniej, na serio, nienawidzić. Tusk budzi tylko mdłości".
piątek, 1 stycznia 2010
Kres panowania Herodów
Jakiś czas temu przyszła mi do głowy pewna polityczna refleksja nawiązująca jeszcze do okresu Bożego Narodzenia.
Zastanawiające, że Herod traktował narodzenie nowego Króla wyłącznie w kategoriach politycznych. Sądził, że Jezus urodził się po to by zniszczyć jego władzę. I w dużym stopniu miał rację!
Oczywiście Królestwo Jezusa nie oznaczało panowania politycznego, ale rzeczywiście zasady Jego Królestwa stały w konflikcie z zasadami Cezara i Heroda. Być może dlatego Anioł nie ukazał się Herodowi i nie powiedział: "Wyluzuj się, nie zabijaj dzieci. Narodzony Jezus nie ma nic wspólnego z twoją władzą. To Król innego rodzaju, nie jest dla Ciebie zagrożeniem ponieważ nie będzie zajmował się polityką, ale uczył co to znaczy miłość, łaska i miłosierdzie".
Narodzenie i panowanie Jezusa oznaczało kres panowania Heroda. W całą akcję zamieszany jest anioł jako posłaniec od Boga. Co to wszystko oznacza? M.in. to, że polityka związana jest z duchową rzeczywistością. Bogu nie jest wszystko jedno kto i jak rządzi. Dlatego i nam nie powinno być wszystko jedno.
Zastanawiające, że Herod traktował narodzenie nowego Króla wyłącznie w kategoriach politycznych. Sądził, że Jezus urodził się po to by zniszczyć jego władzę. I w dużym stopniu miał rację!
Oczywiście Królestwo Jezusa nie oznaczało panowania politycznego, ale rzeczywiście zasady Jego Królestwa stały w konflikcie z zasadami Cezara i Heroda. Być może dlatego Anioł nie ukazał się Herodowi i nie powiedział: "Wyluzuj się, nie zabijaj dzieci. Narodzony Jezus nie ma nic wspólnego z twoją władzą. To Król innego rodzaju, nie jest dla Ciebie zagrożeniem ponieważ nie będzie zajmował się polityką, ale uczył co to znaczy miłość, łaska i miłosierdzie".
Narodzenie i panowanie Jezusa oznaczało kres panowania Heroda. W całą akcję zamieszany jest anioł jako posłaniec od Boga. Co to wszystko oznacza? M.in. to, że polityka związana jest z duchową rzeczywistością. Bogu nie jest wszystko jedno kto i jak rządzi. Dlatego i nam nie powinno być wszystko jedno.
Subskrybuj:
Posty (Atom)