sobota, 28 lutego 2009

Kryzys wartości, nie tylko gospodarczy

Wczoraj wieczorem (w piątek, 27.02.2009.) premier Donald Tusk oraz kanclerz Niemiec Angela Merkel byli honorowymi gośćmi historycznej uczty św. Macieja w ratuszu Hamburga.

W przemówieniu nasz premier zwrócił uwagę, że w okresie trudności gospodarczych tym głośniej należy przypominać o zasadach, które legły u podstaw wspólnoty hanzeatyckiej.

"Jeśli dziś ubolewamy nad kryzysem w wymiarze globalnym, to powiedzmy wyraźnie, że jest to kryzys tych najbardziej podstawowych wartości. Tylko ciężka praca, swoboda człowieka i rządy prawa mogą być zdrowym fundamentem dobrobytu" - powiedział Tusk. "Hazard i życie na kredyt zawsze obróci się na niekorzyść" - dodał.

Myślę, że premier Tusk zwrócił uwagę na bardzo ważną przyczynę obecnego kryzysu gospodarczego, o której rzadko kto obecnie mówi. Podczas gdy politycy, publicyści i ekonomiści dyskutują nad tym co w większym stopniu przyczyniło się do kryzysu: interwencjonizm państwowy czy zbyt duża swoboda "wolnego rynku", premier wskazał na bardzo istotną kwestię - mianowicie kryzys podstawowych wartości moralnych.

Biblia wielokrotnie przestrzega przed nierozsądnym zadłużaniem się oraz hazardem. Źródłem dobrobytu wg Pisma Św. jest uczciwa, wytrwała praca oraz poszanowanie własności i wolności osobistej człowieka. Tam gdzie człowiek próbuje poprawiać Pana Boga, tam na opłakane skutki nie trzeba będzie zbyt długo czekać.

piątek, 27 lutego 2009

Czy masz "otwarty stosunek do seksu"?

Brytyjskie ministerstwo ds. Rodzin wydało broszurę o seksie, w której radzi, by rozmawiać z dziećmi o tym co dobre i złe, ale jednocześnie nie straszyć moralnością.

„Można rozmawiać z dziećmi o tym, co jest dobre, a co złe. Narzucanie dziecku wartości moralnych może jednak spowodować, że zamknie się w sobie i nie będzie miało otwartego stosunku do seksu" - głosi broszura wydawana przez brytyjskie Ministerstwo ds. Rodzin, Szkół i Dzieci.

Według autorów broszury rodzice nie powinni zabraniać nastolatkom uprawiania seksu, tylko zapewnić im dostęp do środków antykoncepcyjnych. „Rodzice powinni pójść z córką czy synem do lekarza, by dowiedzieli się, jakie środki antykoncepcyjne istnieją. Najlepiej już w wieku 13 lat" - czytamy dalej.

Poradnik pod tytułem „Jak rozmawiać z nastolatkiem o seksie i związkach" jest skierowany do rodziców dzieci w wieku od 11 do 15 lat. W następnych tygodniach 530 tysięcy egzemplarzy trafi do aptek, drogerii i organizacji pozarządowych zajmujących się edukacją seksualną. Zdaniem minister ds. dzieci Beverley Hughes to najlepszy sposób na zmniejszenie rosnącej liczby niechcianych ciąż wśród nastolatek. - Chcemy, by rodzice nauczyli dzieci, że istnieją pigułki antykoncepcyjne i prezerwatywy - mówi pani minister.

Liczba niechcianych ciąż wśród dziewczynek w wieku szkolnym wciąż wzrasta. Na Wyspach Brytyjskich każdego roku prawie 50 tysięcy dziewcząt poniżej 18. roku życia zachodzi w ciążę. Broszura zawiera także propozycję, jak wytłumaczyć dzieciom, na czym polega miłość. Ministerstwo radzi, by rodzice czerpali inspirację z życia intymnego gwiazd oraz popularnych seriali. - No to synu, dzisiaj na Beckhama!

za: fronda.pl

________________________

Zastanawiam się co ma wspólnego promocja antykoncepcji i edukacji seksualnej wśród nastolatków z "zapobieganiem niechcianej ciąży". Oczywiście Ministerstwo nie zamierza brać uwagę co na ten temat sądzą rodzice owych dziewczynek oraz przedmałżeńskiej wstrzemięźliwości, która jest zapewne przejawem "zamkniętego stosunku do seksu".

Próbuję także zrozumieć co jest "otwarty stosunek do seksu" i w jakim celu jest on potrzebny? Obawiam się, że autorzy dokumentu mają na myśli usunięcie "barier hamujących" pozamałżeńskie stosunki. Jeśli tak, to wolę mieć "zamknięty stosunek do seksu" ciesząc się nim w obrębie małżeńskiego przymierza - będąc "zamkniętym" na wszelkie inne formy seksualnej aktywności. Jednocześnie będę do tego zachęcał innych.

Treść publikowanego dokumentu nasuwa mi na myśl pewne przekonanie, które staje się coraz bardziej powszechne. Mianowicie, że seks na drugiej randce to tzw. "puszczalstwo". Powinno się go uprawiać dopiero od trzeciej.Oczywiście będąc seksualnie wyedukowanym i posiadając wiedzę nt. skutecznego zabezpieczania przed niechcianą ciążą.

Gdyby nie było niejasności - tak, dokument wspomina o moralności. Mówi, że moralnością się "straszy" (!) i "narzuca". Jednocześnie jego treść jest bardzo neutralna i mało narzucająca jakikolwiek sposób myślenia, styl życia, prawda?

Jeśli moralność się "narzuca" i "straszy" nią, to osobiście zamierzam "straszyć i narzucać" oraz ostrzegać nastolatków przed czerpaniem inspiracji z życia intymnego gwiazd oraz popularnych seriali" - jeśli chcą być odpowiedzialnymi ludźmi, mieć szczęśliwe małżeństwo, czerpać radość z seksu oraz uniknąć wiecznych konsekwencji swoich grzechów.

Jednocześnie zamierzam w dalszym ciągu nauczać nt. biblijnego postrzegania seksualności jako pięknego, wspaniałego daru, którym ludzie powinni się obdarowywać i cieszyć wraz ze swoim mężem/żoną.

poniedziałek, 23 lutego 2009

Przemówienie V. Klausa w Parlamencie Europejskim

Info za tvp.info

Między obywatelami, a unijnymi instytucjami pogłębia się przepaść – stwierdził w Parlamencie Europejskim prezydent Czech. Vaclav Klaus skrytykował sposób podejmowania decyzji i pogłębianie procesu integracji europejskiej. Zwolennicy klaskali, przeciwnicy gwizdali, a część deputowanych w ogóle wyszła z sali.
Czeski prezydent, po zapewnieniu eurodeputowanych, że nie ma alternatywy dla członkostwa jego kraju w UE, skrytykował Unię Europejską za zbyt dużą ingerencję w życie obywateli.

– Z pewnością za dużo decyzji podejmuje się na poziomie europejskim, więcej niż oczekują obywatele państw członkowskich – powiedział Klaus. – Czy są państwo absolutnie pewni podczas każdego głosowania, że decydują o sprawach, o których trzeba stanowić tutaj, a nie bliżej obywatela? – pytał.

Czeski prezydent krytykował też protekcjonizm i ograniczenia gospodarcze w UE. – Tłumi się wolny rynek i wzmacnia gospodarkę kontrolowaną centralnie, choć historia udowodniła, że jest to ślepa uliczka rozwoju, a my idziemy dalej w tę samą stronę – powiedział Klaus.

– Uznawanie Unii za dogmat, którego nie można krytykować jest pomyłką, która się szerzy we Wspólnocie – mówił czeski prezydent.

Najwięcej rekcji wśród eurodeputowanych, zarówno oburzenia, krzyków jak i braw, wywołały słowa krytyki Klausa pod adresem samego PE. – W normalnym systemie parlamentarnym mamy dwie części: popierającą rząd i opozycję. W PE jest tylko jedna alternatywa: kto myśli o innej alternatywie jest uważany za przeciwnika integracji europejskiej – powiedział czeski prezydent.

– Tutaj zapadają demokratyczne decyzje, bo decyduje Parlament Europejski. Dziękujemy Panu za odwiedziny, co świadczy o wielości poglądów w UE. W demokracji zawsze ostatnie słowo należy do większości – odpowiedział mu na zakończenie przewodniczący PE Pöttering.

_____________

Ups...Ktoś "wnosi" do europarlamentu "nieprawomyślne" i "niedemokratyczne" poglądy, zaś prawomyślność i demokracja to dla większości europosłów (euro-osłów?) podstawy funkcjonowania Unii Europejskiej. Zresztą jak wiemy w żadnym systemie parlamentarnym i nowoczesnych demokracjach nie dopuszcza się do głosu opinii odmiennych od jedynie słusznych poglądów elity rządzącej, zaś słowo "opozycja" (brrr...) to synonim słowa "zło".

Natomiast poważnie mówiąc - myślę, że jako chrześcijanie powinniśmy modlić się o polityków takich jak V. Klaus.

piątek, 20 lutego 2009

Rządowa (publiczna) szkoła uczy rządowej filozofii

"Oświata jest narzędziem upowszechniania filozofii rządowej. W ostatnich latach gdy marksiści opanowali niektóre kraje, jedną z pierwszych rzeczy, jakich dokonali było przejęcie kontroli nad szkolnictwem i poprzez nie rozpowszechnianie swoich ideologii.

Każda forma rządów ma swoją własną koncepcję systemu szkolnictwa. Publiczne placówki kształcenia będą zawsze uczyły filozofii rządu danego kraju. To jest powód, dla którego większość placówek oświaty powinna pozostać w rękach prywatnych. Każda państwowa czy publiczna szkoła powinna być zdecentralizowana i zarządzana na poziomie lokalnym. Jeśli filozofia kształcenia w narodzie zmieni się, zmianie ulegnie także rządowa filozofia w przyszłości."

Uwalnianie narodów, Stephen McDowell, Mark Beliles

"Odpowiednie" poglądy w kwestiach Unii Europejskiej.

Informacja jaką otrzymałem od mojego przyjaciela Tomka Mroza:

Cytat:Towarzysz Komisarz Günter Verheugen 23.04.2003 do towarzystwa z ZNP w obecności towarzysza Lecha Nikolskiego:

"Duch narodu kształtowany jest w szkołach i to od polskich nauczycieli będzie zależało, czy przyszłe pokolenia charakteryzował będzie duch europejski czy duch narodowy. Polska będzie reprezentowana w Unii Europejskiej tym lepiej, im więcej osób będzie miało odpowiednie poglądy w kwestiach Unii Europejskiej. Jestem pewien, że uda nam się wychować wiele osób, które staną się Europejczykami".

Ja wohl!

środa, 18 lutego 2009

Źródło praw człowieka

Wczoraj kupiłem i zacząłem czytać znakomitą książkę pt. "Uwalnianie narodów - biblijne zasady zarządzania, szkolnictwa, ekonomii i polityki" autorstwa Stephena McDowella i Marka Belilesa. Obaj panowie są doradcami wielu polityycznych przywódców na świecie i prowadzą doradztwo w zakresie biblijnych zasad sprawowania władzy i pełnienia urzędów politycznych, rodziny, edukacji, ekonomii, prawa, społeczeństwa i jego fundamentów. O tym jest ta książka - o ile się orientuję pierwsza pozycja w j. polskim nt. zastosowania zasad Bożego Prawa we współczesnym świecie. Zapewne wielokrotnie na moim blogu pojawią się w najbliższym czasie jej fragmenty.

Dziś coś nt. źródła praw człowieka.

"Żeby podstawowe prawa człowieka były zachowywane ludzie muszą mieć świadomość, że wszystkie te prawa są nadane przez Stwórcę, a nie przyznane przez rząd. Jesli ludzie wierzą, że rząd lub człowiek jest źródłem praw, wtedy dopuszcają taką możliwość, że rząd może odebrać im ich prawa. Ale jeśli są świadomi, że prawa nadaje Bóg, są one niepodważalne".

Szkoda, że zbyt często o tym zapominamy, uznając za "boga" i stanowiciela zakresu naszych praw - państwo (krajowe i międzynarodowe roporządzenia itp.) .

piątek, 6 lutego 2009

Ponad to co cesarskie

Wg Biblii rodzina jest odpowiedzialna za wychowanie dzieci (np. 5 Mj 6, Ef 6), państwo zaś przede wszystkim za bezpieczeństwo i karanie przestępców.

Oczywiście istnieją sytuacje, gdy państwo powinno interweniować również w życie rodzin (przestępstwa). Problem zaczyna się jednak gdy państwo zaczyna definiować model "dobrego wychowania" (dla wszystkch) i wkracza w życie rodzin, które nie zgadzają się na narzucanie owego modelu - np. dyskusja nt. rodzicielskich klapsów, ograniczenia lub zakaz (np. Niemcy) edukacji domowej w wielu krajach UE itp.

Państwo musi być "uwrażliwione" (ze względu na to, że rządzący odpowiadają przed Bogiem) by nie przekraczać kompenencji nałożonych nań przez Stwórcę, co w nowoczesnych demokracjach jest trudne. Z dwóch powodów:

Po pierwsze: rządzący państwem, którzy odrzucają Boże Prawo sami stają się "bogami" stanowiącymi o tym co jest dobre, sprawiedliwe, złe, nielegalne itd. Jednocześnie posiadając władzę zbyt często ingerują w obszar zarezerwowany dla rodziny, kościoła lub prywatnych osób i instytucji (np. edukacja, gospodarka, rozwijanie dobroczynności, troska o chorych). To oczywiście powoduje, że państwo nie tylko kontroluje i staje się odpowiedzialne za większą część życia (i pieniędzy) obywateli, ale przyczynia się do osłabienia ich potencjału, produktywności, dobroczynności i poczucia odpowiedzialności (za biednych, chorych, osób starszych, dzieci itd.).

Tak jak powinno nas oburzać wchodzenie kościoła w kompetencje państwa, podobnie powinniśmy się sprzeciwiać zawłaszczaniu przez państwo kompetencji pierwotnej względem niego instytucji - rodziny.

Po drugie: ludzie coraz częściej postrzegają państwo jako instytucję rozwiązującą ich problemy. "Jak mi źle, to idę pod sejm oczekując, że rząd wstawi się za mną. Moje szczęście i dobrobyt zależy od przychylności państwa." Jeśli państwo zajmuje się kulturą, edukacją, zdrowiem obywateli, to nic dziwnego, że ludzie zwracają się do państwa by rozwiązało problem wychowania i edukacji dzieci, zdrowia czy ukulturowienia obywateli...

Chrześcijanie powinni pamiętać, że zgodnie ze słowami Chrystusa, Cesarzowi należy się TYLKO to co Cesarskie (Łk 20:25). Niestety sam "Cesarz" często zabiega o więcej i my (często bezrefleksyjnie) w imię posłuszeństwa oraz szlachetnych haseł o administracyjnej trosce (a może i dla własnych korzyści) godzimy się na to. Może czas na zmianę choćby w naszym myśleniu?

czwartek, 5 lutego 2009

Ekoterroryści: Ocalić atmosferę redukując populację ludzką!

Uwaga! Poniższa informacja NIE JEST, jakby się mogło początkowo wydawać, fragmentem gazetki wydawanej przez Zamknięty Zakład dla Psychicznie Chorych. Ziemia NAPRAWDĘ nosi ludzi myślących w ten sposób. Jak donosi fronda.pl:

"Szef brytyjskiej komisji ds. ekologii, guru ekologów i długoletni lider Partii Zielonych Jonathon Porrit, nawołuje, by wprowadzić limity na rodzenie dzieci. Wszystko po to, by ograniczyć produkcję CO2 do atmosfery.

- Dopuszczalne ma być dwoje dzieci - mówi Jonathon Porrit. Pary, które mają większą liczbę dzieci są nieodpowiedzialne i stwarzają nadmierne obciążenie dla środowiska. Skuteczne w walce z nadmiernym rozwojem ma być zahamowanie wzrostu ludzkiej populacji poprzez antykoncepcję i aborcję. Zdaniem Porrita, musi się to znaleźć w centrum współczesnej polityki.Przywódca Zielonych zaznacza, że właśnie w ten sposób będzie można walczyć z zagrożeniem jakim jest ocieplenie atmosfery. - Sprawozdanie Komisji, które zostanie opublikowane w przyszłym miesiącu, będzie zawierać wniosek, iż rządy powinny ograniczyć wzrost populacji poprzez lepsze planowanie rodziny - mówi Porrit. Uważa, że należy dotować aborcję i antykoncepcję, nawet kosztem leczenia ciężkich chorób, a brak leczenia ludzi śmiertelnie chorych też przyczyni się do ograniczenia produkcji dwutlenku węgla.

Porrit nie jest w swojej postawie osamotniony. Również były eurokrata Eberhard Rhein chce, żeby Unia Europejska bardziej zaangażowała się politykę redukcji światowej populacji ludzkiej. - Zamiast krytykować Chiny za ich politykę, czasami brutalną, jednego dziecka, powinniśmy mieć odwagę zastosować ją w praktyce także u nas - uważa Rhein."
_______________________________

Nawet nie chce się tego poważnie komentować. Może najzwyczajniej Pan Porrit sam stanie się Mesjaszem Atmosfery i poświęci się w imię zbawienia środowiska? Ograniczyłby w ten sposób produkcję CO2 do atmosfery i przy okazji okazał szacunek dla inteligencji ludzi, którzy obecnie muszą słuchać tego typu bredni.

Jeden z internautów napisał: "On powinien zasiąść na honorowej kozetce u czubków w pokoju wyłożonym materacami...". Conajmniej :-)

środa, 4 lutego 2009

Ósme: "Nie kradnij" (dziadkom ich wnuków)

Na stronie http://www.wykop.pl/ramka/137510/zabrali-dzieci-dziadkom-i-oddali-gejom można przeczytać: „Sąd w Edynburgu odebrał szkockiemu małżeństwu prawo do opieki nad wnukami. Dzieci zostaną adoptowane przez parę homoseksualistów. Sędziowie uznali argumenty pracowników opieki społecznej, którzy przekonywali, że dziadkowie są za starzy na wychowywanie maluchów”.

Wiele osób zabierających głos w dyskusji oburza się na decyzję sądu. Korzeniem problemu nie jest jednak oddanie dzieci parze "gejów". To jest "jedynie" skutek choroby mającej przyczynę leżącą wcale nie w dążeniach do kulturowej dominacji homoseksualnych środowisk (które to dążenie jest nota bene faktem).

Pierwszorzędny problem wynika stąd, że jako obywatele i rodzice uważamy za rzecz niemalże oczywistą, że to sąd lub tzw. opieka społeczna decydują o losie cudzych (czyli naszych) dzieci, choćby w sprawach taka jak ta, a prawo do opieki rodzicielskiej zależy od łaskawego przyzwolenia państwa. Jeśli rodzice wychowują dzieci w "niekanoniczny" sposób grozi im opieka kuratora sądowego i odebranie praw do opieki nad własnymi dziećmi.

Dzieci o których mowa w artykule mają naturalnych dziadków dlatego ich prawo do opieki nad wnukami w żadnej mierze nie powinno być gwałcone oraz nadawane przez aparat państwowy lecz przez rodziców dziecka (jeśli żyją) lub nabywane po ich śmierci.

Jak napisał J. Korwin-Mikee komentując całą sytuację: "Gdyby roszczenia do opieki nad dzieckiem wysuwała druga para dziadków – to wtedy, istotnie, właściwym byłby sąd rodzinny, który by między nimi rozstrzygnął. O ile wiem: nic takiego nie ma miejsca.

Ponadto: nie wiem, jak z ojcem - ale dzieci te mają matkę! Co prawda: narkomankę przechodzącą terapię w zamkniętym ośrodku – ale co z tego? Gdyby był konflikt między parami dziadków - to ona, nie sąd, powinien to rozstrzygnąć! Zakładam, że matka nie chce oddać swoich dzieci na wychowanie jakimś „gejom”? No, to NIKT nie ma prawa podjąć za nią takiej decyzji!

W dzisiejszych państwach europejskich ta zasada w ogóle się nie liczy: dziecko jest państwowe – i państwo ma prawo zrobić z tym dzieckiem co chce (co, nawiasem pisząc, częściowo tłumaczy czemu ludzie nie chcą dziś mieć dzieci!). I TO (zasada, że państwu wolno zabrać rodzinie dzieci) jest sednem problemu – a nie to, że akurat te dzieci i akurat „gejom”!!

Nawet gdyby sąd zrewidował swą decyzję i „przyznał” dzieci dziadkom – nie byłbym ani o jotę spokojniejszy. Państwo nie stałoby się przez to ani odrobinę mniej totalitarne. Tyle, że ktoś mógłby ulec złudzeniu, że jest to totalitaryzm z ludzką twarzą. Jak mawiał w takich wypadkach wielki historiograf francuski, śp.Aleksy de Tocqueville: „Łagodność procedury maskuje potworność zasady”.

wtorek, 3 lutego 2009

Szkoła 1960 vs Szkoła 2009

Ta sama szkoła teraz i 50 lat temu. Na zewnątrz budynek jakby ten sam, ale...

Scenariusz: Johnny i Mark wdali się po szkole w bójkę na pięści.

1960 – Zbiera się tłum. Wygrywa Mark. Johnny i Mark podają sobie ręce i rozchodzą się w zgodzie.

2009 – Wezwano policję. Jednostka Szybkiego Reagowania przybywa i aresztuje Johnny’ego i Marka. Policja rekwiruje telefony komórkowe z nagraną bójką jako dowody rzeczowe. Chłopcy są oskarżeni o napaść oraz zachowanie niegodne ucznia, obaj zostają wyprowadzeni ze szkoły oraz obaj są zawieszeni, mimo iż to Johnny sprowokował bójkę. Zostają zaaranżowane różne konferencje oraz spotkania z rodzicami. Zapis video jest dostępny na 6 stronach www.

Scenariusz: Jeffrey nie chce siedzieć spokojnie w klasie, przeszkadza innym uczniom.

1960 – Jeffrey zostaje wysłany do gabinetu dyrektora, dostaje 6 razy po dupie. Wraca do klasy, siedzi cicho i nie przeszkadza już w prowadzeniu zajęć.

2009 – Jeffrey zostaje nafaszerowany dużą dawką Ritaliny. Ociera się o śmierć. Staje się zombie. Stwierdzono u niego zespół ADHD. Szkoła dostaje dodatkowe fundusze, z powodu niepełnosprawności Jeffrey’a. Jeffrey wylatuje ze szkoły.

Scenariusz: Billy wybija szybę w samochodzie sąsiadów i dostaje od ojca “z plaskacza”.

1960 – Billy następnym razem będzie ostrożniejszy. Wyrasta na normalnego faceta, idzie do collegu i zostaje zdolnym biznesmenem.

2009 – Ojciec Billy’ego jest aresztowany za znęcanie się nad dzieckiem. Billy zostaje przeniesiony do domu dziecka i przyłącza się do gangu. Psycholog wmawia jeszcze siostrze Billy’ego, że była molestowana przez ojca i tatuś trafia do paki. Matka Billy’ego wdaje się w romans z psychologiem. Psycholog dostaje awans.

Scenariusz: Mark, uczeń collegu, przynosi do szkoły papierosy.

1960 – Mark częstuje papierosem dyrektora szkoły w wydzielonym pomieszczeniu dla palących.

2009 – Wezwano policję i Mark wylatuje ze szkoły za posiadanie narkotyków. W jego aucie dokonano rewizji, szukając narkotyków i broni.

Scenariusz: Mohammed oblewa angielski na maturze.

1960 – Mohammed podchodzi jeszcze raz do egzaminu i idzie do collegu.

2009 – Sprawa Mohammeda zainteresowała lokalną grupę Obrony Praw Człowieka. Ukazują się artykuły w ogólnonarodowej prasie, że obowiązkowy egzamin z angielskiego to czysty rasizm. Stowarzyszenie Swobód Obywatelskich wysuwa pozew sądowy przeciwko stanowemu systemowi szkolnictwa i nauczycielowi angielskiego. Angielski już nie jest obowiązkowym przedmiotem na maturze. Mohammed zdaje maturę z wynikiem pozytywnym i zarabia na życie kosząc trawniki. Lepszej roboty nie znajdzie, bo nie zna angielskiego.

Scenariusz: Johnny znajduje resztki fajerwerków, wsadza je do butelki po rozpuszczalniku i wysadza w powietrze mrowisko.

1960 - Mrówki giną.

2009 – Zostają wezwane MI-5 i policja, a Johnny jest oskarżony o popełnienie aktu terroryzmu. Trwa dochodzenie przeciwko rodzicom, rodzeństwo Johnny’ego zostaje zabrane z domu, skonfiskowane są komputery, a tata Johnnyego trafia na listę podejrzanych i nigdy już nie poleci za granicę.

Scenariusz: Johnny upada na przerwie i zdziera sobie skórę z kolana. Jego nauczycielka, Mary, znajduje go płaczącego i postanawia go przytulić, by choć trochę go pocieszyć.

1960 – Po kilku chwilach Johnny czuje się lepiej i wraca do gry.

2009 – Mary jest oskarżona o molestowanie seksualne i traci pracę. Grozi jej 3 lata pozbawienia wolności. Johnny uczęszcza przez 5 lat na psychoterapię. Zostaje gejem.

Źródło: http://www.joemonster.org/art/10728/Szkola_1960_vs._szkola_2009
_______________________________________

Dodam coś od siebie.

Scenariusz: Johny przynosi do szkoły zawiniętą kanapkę z czerwonym tuńczykiem.

1960 - Na jednej z przerw wygłodniały Johny z wielkim apetytem zjada kanapkę.

2009 - O sprawie dowiaduje się miejscowy oddział organizacji ekologicznej "Moja Siostra Glista ludzka (MSGL)" naciskając na dyrekcję szkoły by ta rozpoczęła procedurę kontroli zawartości uczniowskich kanapek (i ew. konfiskaty) w celu ratowania czerwonych tuńczyków przed wyginięciem. Po 3 miesiącach szkoła jest nagrodzona za najbardziej ekologiczną i przyjazną naturze placówkę edukacyjną w mieście. Dyrektor szkoły otrzymuje tytuł "Człowieka Roku 2009".

Zapraszam do wpisywania dalszych pomysłów w komentarzach. :)

poniedziałek, 2 lutego 2009

Świadectwo zwolennika eutanazji

Świadectwo zwolennika eutanazji:
Wczoraj wieczorem dyskutowaliśmy jak zwykle z żoną o tym i o tamtym... Dochodząc do jakże delikatnego tematu eutanazji - o wyborze między życiem i śmiercią - powiedziałem: "Nie pozwól mi żyć w takim stanie, bym był zależny od jakichkolwiekurządzeń i karmiony przez rurkę z jakiejś butelki. Jeśli przyjdzie mi znaleźć się w takiej sytuacji, lepiej odłącz mnie od urządzeń które trzymają mnie przy życiu".

A ona wstała, wyłączyła telewizor i peceta, a piwo wystawiła za drzwi... Głupia krowa.