środa, 28 września 2011

Światowy Dzień Walki o Prawo do Holocaus... przepraszam Aborcji

Lewicowe, proaborcyjne środowiska ogłosiły dzisiejszy dzień tzw. "Światowym Dniem Walki o Prawo do Aborcji".

Czym jest aborcja? Najkrócej mówiąc: jest współczesnym, zalegalizowanym Holocaustem. Przesada? Nie sądzę. Jedno z drugim ma więcej wspólnego niż nam się wydaje:

Aborcja podobnie jak Holocaust:

- jest zabójstwem istoty ludzkiej
- jest legalna (w wielu krajach) i dokonywana przy akceptacji rządu
- zmienia definicję morderstwa. Zabójstwo dziecka nazywa "prawem do wyboru" (pro-choice). Holocaust nazywał masową zagładę Żydów "oczyszczaniem miast i terenów"
- twierdzi, że istnieją "uzasadnione powody" by ją przeprowadzić
- sądzi, że przykazanie "Nie zabijaj" nie znajduje zastosowania w jej sytuacji
- uważa, że życie jedynie niektórych ludzi posiada wartość
- dlatego jej zwolennicy argumentują, że pewnych ludzi nie można nazywać "ludźmi". Hitler nazywał Żydów "niższą rasą". Aborcjoniści nazywają nienarodzone dzieci "płodem", "czymś"
- Wielu ludzi zaprzecza potwornościom zbrodni Holocaustu, a szum wokół jego okropności uważa za przesadzony, wyolbrzymiony. Podobne nastawienie mają zwolennicy aborcji względem dyskusji na temat jej skutków, metod, statystyk, liczby ofiar
- Trudno oglądać z obojętnością zmasakrowane ofiary jednego i drugiego.
- Oprawcy dążyli (lub dążą - w przypadku aborcji) by ciała ofiar nie zostały odnalezione i pokazywane opinii publicznej jako dowody zbrodni
- Zwolennicy Holocaustu nie nawoływali wszystkich do zabijania Żydów. Chcieli jedynie swobody dla własnych działań. Byli zwolennikami "pro-choice" - prawa do wyboru: czy chcesz zabijać Żydów czy nie. Identyczna jest argumentacja aborcjonistów.

Oburzenie Holocaustem przy jednoczesnej akceptacji zalegalizowanego przez wiele rządów współczesnego Holocaustu dokonującego się w klinikach aborcyjnych jest obłudą i zakłamaniem największego kalibru.

Holocaust nie skończył się wraz z Drugą Wojną Światową. Ma miejsce w naszych czasach choć przybrał:
- inną formę
- inne ofiary
- inne miejsca
- innych oprawców

Wciąż jednak aktualne jest motto z "Medialionów" Zofii Nałkowskiej: "Ludzie ludziom zgotowali ten los". Patrząc na zmasakrowane ciałka kilkumiesięcznych dzieci możemy dodać: "Rodzice dzieciom zgotowali ten los" - i to przy biernej akceptacji rządów, obywateli i za sprawą zwolenników takich inicjatyw jak "Światowy Dzień Walki o Prawo do Aborcji". Nie istnieje takie "prawo do wyboru", które zezwala w jego imię zabijać inne istoty ludzkie. Nie istnieje bowiem "prawo do mordowania". Dla nikogo. Nawet dla matek.

sobota, 24 września 2011

Episkopat krytykuje prezydenta. Czy słusznie?

Episkopat ze zdziwieniem i smutkiem przyjął decyzję o podpisaniu przez prezydenta noweli, która umożliwia handel piwem na stadionach. W przeszłości prezydent deklarował się jako obrońca trzeźwości - przypomina Zespół Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości.

Jak informuje niezalezna.pl autorzy oświadczenia, które w piątek otrzymała PAP podkreślają, że w przeszłości Bronisław Komorowski w jednoznaczny sposób deklarował się jako „obrońca trzeźwości, zwłaszcza wśród osób młodych” i pytają, czy dzisiaj przyszłość młodego pokolenia jest już prezydentowi obojętna.

Zespołu Konferencji Episkopatu Polski. uważa, że wychowywanie dzieci i młodzieży z - jak napisał w oświadczeniu - „puszką piwa w ręku przyczyni się do wielkiej narodowej tragedii”.

____________________________________________________

Kilka refleksji na ten temat:

1. Osobiście mam wątpliwości odnośnie zgody na sprzedaż alkoholu na stadionach. Nie dlatego, że jestem przeciwny jego spożywaniu. Sam lubię oglądać niektóre spotkania piłkarskiej Ligi Mistrzów lub żużlowej ekstraligi przy kufelku piwa. Moje wątpliwości budzi fakt, że spotęgowanie wzburzonych stadionowych emocji poprzez spożycie alkoholu może prowadzić do większej niż dotychczas agresji na trybunach. Alkohol + rozgrzane sportowe emocje + tłum nabuzowanych kibiców + sektor nabuzowanych kibiców przeciwnej drużyny = Niebezpieczeństwo!

Nie chodzi zatem o fakt "rozpijania" młodych ludzi - jak twierdzi Episkopat. Alkohol powinien być dostępny, zaś kościół powinien zachęcać do jego umiejętnego spożywania. Sam alkohol jest dobrym, Bożym darem co nie oznacza, że w każdym kontekście powinien być sprzedawany i spożywany.

2. Moje wątpliwości budzi także fakt, że o tym co ma być sprzedawane na stadionach decyduje rząd i prezydent, a nie właściciel stadionu lub organizator meczu. Sprawa jest dość podobna do słynnego zakazu palenia papierosów w restauracjach i pubach. Gdyby do naszego domu wszedł urzędnik, który poinstruowałby nas gdzie mamy przestawić szafę, telewizor, co możemy trzymać w lodówce i gdzie możemy palić tytoń - pogonilibyśmy go gdzie pieprz rośnie. Dlaczego jednak milcząco przechodzimy obok faktu, że to rząd daje wytyczne dotyczące handlu na stadionach? Jeśli bowiem wskutek spożycia alkoholu wzrośnie na trybunach agresja wówczas konsekwencje (np. dewastacja ławek, barierek, karne zamknięcie stadionu itp.) będzie ponosił właściciel, który sam taką zgodę wydał.

3. Zadziwiająca jest jeszcze jedna rzecz: gdy rząd 2 lata temu przegłosował ustawę o obniżeniu wieku szkolnego do 6 lat lub podwyższył VAT- episkopat jakoś dziwnie nie protestował, a czyż podatkowa grabież oraz ustawa nakazująca rodzicom wcześniejsze oddanie dziecka "pod opiekę" rządowych placówek nie są dużo bardziej problematyczne niż choćby wypicie przez kibica niskoalkoholwego (do 3,5%) piwa na stadionie? Chyba, że Episkopat podobnie jak nasze lewicowe, socjalistyczne partie (a więc wszystkie w Sejmie) również jest przekonany, że tzw. "polityka prorodzinna" polega na stworzeniu jak największej ilości miejsc w żłobkach oraz na możliwie wczesnym obowiązku odłączenia dzieci od rodziców. Jak bowiem wiemy - każdy dzień 5-6 latka u boku leniwego, niezidentyfikowanego (przez rząd) ideowo, niezainteresowanego kształceniem, wychowaniem rodzica (czyli w opinii rządu - większości w naszym kraju) to dzień intelektualnego, socjalizacyjnego uwstecznienia.

wtorek, 6 września 2011

Albo podatnicy albo łapówki

Słuchaliście argumentów niemałej ilości posłów przeciwko obniżeniu dotacji z budżetu dla partii politycznych? Zadziwiająca jest szczerość jak i bezczelność niektórych wypowiedzi.

Brzmią one (jak zauważył Kazik Staszewski) mniej więcej w taki sposób: "Jeśli obniżone zostaną dotacje dla partii z publicznych pieniędzy to będziemy podatni na różne lobbies i będziemy brać łapówki".

Równie zadziwiające jest to, że niewielu dziennikarzy i komentatorów politycznych oburza tego typu zuchwałość. Przyzwyczaili się już?

O lewicowej schizofrenii

Lewica bardzo się oburza na fakt iż w przeszłości odmawiano kobietom praw wyborczych (a więc prawa do decydowania o losach milionów obywateli, w tym dzieci). Jednocześnie lewica odmawia DZIŚ kobietom prawa do decydowania o drodze edukacyjnej i sposobie wychowania WŁASNYCH dzieci.

Prawicowa ideologia mówi: Rób co chcesz w swoim ogródku. Nie porządkuj jednak cudzego ogródka jeśli nie masz na to zgody jego właściciela. Niestety polskiej prawicy nie mamy w parlamencie.

Lewicowa zaś mówi: My ci napiszemy jak masz urządzić swój ogródek, ile masz nam dawać jabłek, wiśni, jakie wolno ci mieć warzywa, gdzie i o której masz porządkować grządki, wyrywać chwasty itd. A potem zapraszamy cię do nas abyś zadecydował o dziurze budżetowej, długu publicznym, ubezpieczeniach społecznych, traktacie akcesyjnym, polityce zagranicznej, systemie monetarnym...". Jest to sposób myślenia i działania wszystkich parlamentarnych partii w naszym kraju. Istna schizofrenia, nieprawdaż? :)

Premier obraża Polaków

"Sam w sobie nie mam za grosz tolerancji wobec homofobów, również we własnej partii" - mówił nie tak dawno premier Donald Tusk w kontekście planów przyszłej kadencji rządu legalizacji tzw. "związków partnerskich".

Ja zaś się pytam jakim prawem polski premier nazywa ludźmi chorymi obywateli swojego kraju z powodu innych niż on przekonań?! Nazywanie światopoglądu innych ludzi "chorobą" to faszyzm w najczystszej postaci!

Stąd już tylko krok do zakazu adopcji dzieci dla takich "chorych" ludzi (w niektórych krajach UE już to się dzieje!), do zakazu wyrażania publicznie swoich poglądów, do zwalniania z pracy, odmowy zatrudnienia itp.

Za narzuceniem jakiego kodeksu etycznego się opowiadasz?

Niekiedy niechrześcijanie zarzucają chrześcijanom, że dążąc do ustawowego zakazu aborcji, eutanazji lub sprzeciwiając się legalizacji związków homoseksualnych chcą poprzez regulacje prawne narzucać innym obywatelom swój światopogląd.

Nic bardziej mylnego. Nie ma to nic wspólnego z narzucaniem komukolwiek światopoglądu. Kobieta wciąż może uważać aborcję za jedynie wycięcie uciążliwego wyrostka, jednak nie ma prawa w legalny sposób... zabijać nienarodzonego człowieka. Bez żadnych konsekwencji prawnych może uważać poczęte dziecko za "coś", "niechcianą tkankę" lub "zbędny organ". Kiedy jednak w imię "prawa do wyboru" chce niszczyć życie - nie może być na to zgody państwa, którego jedną z odpowiedzialności jest ochrona życia. Również tego, które jeszcze nie widziało trawy i drzew.

Traktując dążenie do zakazu aborcji jako narzucanie światopoglądu przyznalibyśmy, że z kolei dążenie do legalizacji aborcji jest narzucaniem światopoglądu jej przeciwnikom. Przeciwnikom, którzy nie mówią: "nie zabiję swojego dziecka" lecz stwierdzających: "nikt nie ma prawa zabijać dzieci i jak tylko mogę będę je bronił choćby przez zamachami ze strony ich rodziców". Nie chodzi zatem o narzucanie światopoglądu lecz o narzucanie pewnego kodeksu etycznego wyrażającego określone wartości do czego dążą... wszyscy!

Oznacza to, że wszelkie prawa (również tworzone przez świeckich humanistów, agnostyków lub ateistów) to... narzucona etyka. Każde prawo ograniczające pewne działania ludzkie (np. spożywanie narkotyków, znęcanie się nad zwierzętami, seks z nieletnimi itp.) jest narzuceniem pewnego systemu etycznego. Każdy system etyczny objawia "boga" i światopoglądowe założenia tego systemu. Przykładowo: zarówno Arabia Saudyjska jak i Szwecja są teokracjami o twardych systemach politycznych, gospodarczych, ideowych. Pytanie jedynie brzmi: kto jest "bogiem" owych teokracji? Mogą nim być najróżniejsze ideologie, które wyznajemy, bronimy, krzewimy i chcemy wprowadzać w życie (sekularyzm, socjalizm, laicyzm, humanizm, agnostycyzm, feminizm, komunizm, kapitalizm, liberalizm, konserwatyzm itp.).

Nie zapytam zatem: czy chcemy narzucać innym swój kodeks etyczny? Zapytam raczej: za narzuceniem jakiego kodeksu etycznego się opowiadamy? Zasady jakiego "boga" (osoby, grupy ludzi, ideologii itp.) chcemy wcielać w życie?

niedziela, 4 września 2011

Władza i edukacja czyli rok szkolny rozpoczęty!

Wczoraj rozpoczął się rok szkolny. Wraz z Jolą postanowiliśmy kontynuować naukę naszych dzieci w trybie edukacji domowej. Zuzia rozpoczęła 2 klasę, zaś Jaś zerówkę. Modlimy się o Boże błogosławieństwo dla wszystkich rodziców podejmujących się trudu nauczania własnych dzieci gdyż jest to nie lada wyzwanie. W naszym kraju wciąż jest to pionierskie działanie choć coraz więcej rodzin decyduje się na tą formę edukacji.

W kontekście pytań, które słyszeliśmy do tej pory, nt. założeń i celów samej edukacji często pojawia się kwestia dotycząca tego kto powinien być odpowiedzialny za edukację i wychowanie dzieci. Pismo Św. nie daje nam tu żadnych wątpliwości, że jest to kompetencja, prawo i obowiązek rodziców.

Oczywiście mogą oni w ustalonym przez siebie zakresie korzystać z pomocy i usług innych instytucji, osób itp., jednak nie mogą i nie powinni zrzucać tej odpowiedzialności na nie. W podobny sposób - różne instytucje: kościół, państwo itp. nie posiadają kompetencji ani prawa ingerowania w treść, metody, sposób wychowania, edukacji dziecka przez rodzica, o ile nie mamy do czynienia z przestępstwami w rodzinie (molestowanie, wykorzystywanie seksualne, przemoc, gwałt itp.)

Problemem współczesnych "demokracji" jest nie tyle dyskusja nad tym jaka powinna być/jest treść programu szkolnego lecz samo milczące założenie, że to państwo sprawuje kontrolę nad edukacją dzieci wszystkich obywateli i to ono określa programową treść nauczania, określa rodzicom warunki nauczania ich własnych dzieci itp.

W świetle Słowa Bożego państwo powinno być przede wszystkim instytucją ochronną, zaś rodzina instytucją opiekuńczą i wychowawczą. Tymczasem w społeczeństwach kolektywistycznych daje się zauważyć silną wiarę w państwo (które zajmuje miejsce Boga) ingerując w nieomal każdy obszar życia obywateli (edukację, zdrowie, podwórko, sposób oszczędzania itp.).

Nic więc dziwnego, że wielu obywateli oczekuje rozwiązania własnych problemów (również edukacyjnych) właśnie od państwa. Jak trwoga to ... do premiera! To z kolei prowadzi do zaangażowania się rządów w sprawy, które znajdują się w sferze odpowiedzialności rodziny, jednostek, prywatnych przedsiębiorstw, czy lokalnych społeczności". Rodzina jest jednak wobec państwa „instytucją” bardziej pierwotną (Rdz 2) i w tym kontekście jego roszczenia do uzurpowania sobie prawa do ustalania "zakresu władzy rodzicielskiej" są zawłaszczaniem praw przynależnych rodzinie.

Kształt systemu szkolnictwa, sposób finansowania, ogólne cele i wizje programowe edukacji są w przeważającym stopniu decyzjami politycznymi, nie zaś pedagogicznymi. M. in. z tego powodu wielu edukacyjnych działaczy, rodziców dąży do przełamania monopolu edukacyjnego państwa argumentując, że monopol jest zły w każdym systemie i należy szukać nowych możliwości i alternatyw. Wolność i różnorodność lepiej służy edukacji niż przymus i jeden, odgórnie narzucony program i sposób edukacji.

Cesarzowi oddawajmy to co cesarskie. Bogu zaś to co Boskie. Nasze dzieci należą do ... Boga!

PS. We wrześniu zostaliśmy zaproszeni na spotkanie homeschoolersów województwa pomorskiego (ok. 50 km od Gdańska). Jeśli ktoś z Was byłby zainteresowany tematem - proszę o kontakt.