wtorek, 18 stycznia 2011

Niewiele lepiej w porównaniu z komuną

Dziś w Polsce mamy mniej wolności gospodarczej, niż mieliśmy na początku lat 90. A w porównaniu z komuną jest niewiele lepiej - twierdzi dr Robert Gwiazdowski z Centrum Adama Smitha.

Zdaniem ekonomisty Polska najszybciej rozwijała się na początku lat 90., wcale nie dlatego, że startowała z niskiego poziomu, ale dlatego, że wówczas było więcej wolności, a podatki i koszty pracy były o wiele niższe niż dziś.

Źródło

czwartek, 13 stycznia 2011

Pomoc w głosowaniu na blog

Drodzy Czytelnicy,

Prócz niniejszego bloga do konkursu na Blog Roku 2011 (w kategorii PROFESJONALNE) zgłosiłem także swój codzienny blog pt. "Żyjąc wiarą w REALNYM świecie" . Szczerze mówiąc nie liczę na żadną z nagród lecz traktuję to jako dobrą okazję dotarcia do nowych czytelników.

Możecie pomóc w osiągnięciu tego celu wysyłając SMS o treści B00215 (gdzie "0" oznacza zero) na numer 7122. Koszt jednego smsa to 1,00 + VAT czyli 1,23 zł. Dochód z sms-ów zostanie przekazany na turnusy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych. Możesz więc za jednym razem zrobić dwa dobre uczynki. :)

Każdy głos będzie dla mnie sygnałem i zachętą, że są osoby dla których warto go prowadzić. Dziesięć blogów (z 222 zgłoszonych w kategorii "Profesjonalne") z najwyższą ilością głosów awansuje do dalszego etapu konkursowego.

Spróbujemy? Serdecznie dziękuję wszystkim głosującym!

PS. Po drugim dniu głosowania jest na wysokim 11 miejscu! Finałowa dziesiątka tuż tuż!

środa, 12 stycznia 2011

Dobra i zła dyskryminacja

Słowo „dyskryminacja” stało się modne we wszelkiej maści ideologicznej dyskusji jako narzędzie walki z poglądami adwersarzy. We współczesnym słowniku posiada zdecydowanie pejoratywny (negatywny) wydźwięk. Na ogół oznacza wykluczenie, odebranie komuś praw, które mu się należą. Pytanie jednak dotyczy standardu wedle którego określamy co komu się należy. Czy osobie z niższymi umiejętnościami i mniejszą skutecznością należy się równa płaca? Czy osobie, która nie chce pracować należy się wyżywienie i bezpłatna opieka zdrowotna? Czy zwolennikom poligamii należy się równe prawo do zawierania wielożennych małżeństw co zwolennikom monogamii? Czy 15 latek ma prawo do posiadania prawa jazdy? itp.

Chrześcijanie powinni być ludźmi myślącymi, co oznacza, że nie musimy w bezrefleksyjny sposób dawać sobie narzucać współczesnych definicji, tym bardziej, że nie noszą na sobie znamion natchnienia czy nieomylności. Dyskryminacja bowiem jest... nieunikniona kiedy mówimy o pewnych istniejących w świecie rozróżnieniach. Pytanie dotyczy jednak standardów wedle których dokonujemy rozróżnień oraz mechanizmów, z których chcemy korzystać by zapobiegać złym formom dyskryminacji.

Załóżmy, że żyjemy w wolnym kraju (w którym "socjalizm" jest pojęciem nieznanym). Kiedy na drzwiach sklepu widnieje ogłoszenie: przyjmę do pracy studentkę – jest to forma dyskryminacji nie studiujących kobiet oraz wszystkich mężczyzn poprzez sam fakt kim są. Jeśli w internetowym ogłoszeniu widnieje informacja, że firma zatrudni osobę znającą język niemiecki – jest to forma dyskryminacji wszystkich, którzy tego języka nie znają poprzez sam fakt w jaki sposób się nie komunikują. Kiedy „świadek Jehowy” przyjmuje do pracy „świadka Jehowy” tylko w powodu tego, że chodzi do tego samego zboru dyskryminuje w ten sposób wyznawcę każdej innej religii z powodu tego w co wierzy.

Czy powyższe przykłady opisują sytuacje dyskryminacji? Sądzę, że tak. Nie jest to jednak grzeszna dyskryminacja. Całkiem możliwie, że zatrudnienie studentki, osoby znającej niemiecki czy „świadka Jehowy” przyniesie firmie stratę. To jednak w żadnym razie nie odbiera prawa ich właścicielom do zatrudniania osób, które wedle ich subiektywnych ocen i preferencji uznają za najodpowiedniejsze.

Każdy z nas ma prawo poczynić dyskryminujące postanowienie, że nie zamierza robić zakupów w takim czy innym sklepie z powodu: sposobu komunikowania się sprzedawcy, czasu trwania obsługi czy walorów estetycznych wystawy sklepowej. Każdy z nas ma prawo poczynić dyskryminujące postanowienie, że nie zamierza wpuścić do swojego domu kolędującego księdza (tylko dlatego kim jest i w co wierzy) lub zrobić na swojej posiadłości podjazdu na wózek dla osób niepełnosprawnych.

Istnieje jednak inny - grzeszny rodzaj dyskryminacji. Trzymajmy się nadal założenia, że żyjemy w wolnym kraju. Przykładowo jeśli ciemnoskóry obywatel otwiera restaurację, która nie obsługuje Azjatów (jedynie z powodu koloru skóry lub narodowości) – sądzę, że ma prawo ustalać zasady (nawet grzeszne) rządzące jego własnością. Jednocześnie w całkowicie legalny i słuszny sposób jego kościół może go ekskomunikować (co nawet powinien zrobić jeśli ów człowiek nie chce się nawrócić z grzechu rasizmu).

Kościół ma prawo nie tylko ekskomunikować rasistów, ale i odsuwać od pełnienia odpowiedzialności za jakąkolwiek służbę np. osoby chciwe lub niestałe. Oczywiście może to być odebrane jako dyskryminacja („dlaczego on może, a ja nie?”). Będzie to jednak dyskryminacja słuszna i wskazana.

Jesteśmy w stanie przezwyciężać bezbożne dyskryminacje tylko wówczas gdy mamy prawo do stosowania pożądanych dyskryminacji. Tendencja w nowoczesnych demokracjach jest jednak taka, że „walka z dyskryminacją” staje się wyłącznie odpowiedzialnością państwa (a nie obywateli). Ponadto poprzez zacieranie różnicy między złą, a dobrą dyskryminacją często narzuca się obywatelom zasady w miejscach, które są ich własnością! Pamiętacie zapewne niedawną ustawę sejmową o zakazie palenia w miejscach publicznych. Problemem nie jest sam zakaz palenia. Problemem jest kto i gdzie go ustanowił. Gdyby uczynił to właściciel restauracji – miałby do tego pełne prawo. Czy byłaby to dyskryminacja palaczy? Oczywiście! Jednakże byłaby to dyskryminacja dokonana przez osobę, która ma prawo do jej stosowania. Zgadzając się na to aby państwo w naszych posiadłościach dokonywało tego typu dyskryminacji – rezygnujemy z wolności, do której jesteśmy przecież powołani (w wymiarze duchowym i fizycznym). Rezultat jest taki, że krok po kroku tracimy nasze indywidualne prawo do „dyskryminacji” czegokolwiek, choćby zła.

wtorek, 11 stycznia 2011

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy - czy dawać?

9 stycznia br. odbył się XIX finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Pamiętam pierwszy finał w 1993 r. i clip (z muzyką Voo Voo) promujący go z brzęczącym grosikiem podnoszonym przez chuchającego na niego mężczyznę. Pamiętam łzy wzruszonego Waltera Chełstowskiego - organizatora festiwali w Jarocinie w latach 80/90 i współpracownika J. Owsiaka oraz jakiś rockowy koncert w klubie na naszym osiedlu :)

Dzień dzień wcześniej byliśmy z moim tatą w Szczecinie szukając jakiejś części do naszego pierwszego komputera firmy Schneider (większość chłopaków miała Commodore). Wracaliśmy PKSem. Fajnie było :)

No dobrze. Przejdźmy do rzeczy. Z WOŚP w zasadzie sprawa jest prosta: gdybyś wiedział, że z ofiarowanych przez Ciebie 10 złotych załóżmy, że (to oczywiście przykładowe szacunki):
- 8 zł pójdzie na sprzęt do szpitali,
- 1 zł na pensje dla pracowników fundacji,
- 1 zł na jej działalność i inne cele ideologiczno-statutowe: szkolenia, produkcje filmów, Przystanek Woodstock (czyli promocja ruchu Hare Kryszna, dystrybucja prezerwatyw dla młodzieży, zapraszanie proaborcyjnych fundacji, szeroko pojęta lewicowość poglądów gości z Akademii Sztuk Przepięknych i haseł Jurka Owsiaka głoszonych ze sceny)

- to czy wrzuciłbyś te 10 zł do puszki?

Może i byś wrzucił. Chodzi jednak o sam fakt zadania sobie tego pytania i uczciwego odpowiedzenia na nie. Jeśli pomagamy to róbmy to z głową. Jeśli nie pomagamy to też z głową. Wtedy pomagajmy gdzie indziej :)

środa, 5 stycznia 2011

Co potępia papież, a co moja żona?

Dwa dni temu wraz z moją Jolą oglądaliśmy wiadomości choć nie pomnę na jakim kanale. To jednak nie ma znaczenia dla sprawy :) Podczas ich trwania na dolnym pasku informacyjnym obok wielu "przelatujących" informacji pojawiła się notka, że papież Benedykt XVI potępił zamach bombowy na przedstawicieli kościoła koptyjskiego w Aleksandrii w Egipcie.

Pobudziło mnie to do refleksji nad sensownością tego typu informacji. Pomyślałem, że jej sens jest mniej więcej taki sam jak informacja podczas konferencji prasowej, że premier Tusk potępił zabójstwo grupy nastolatków w Tomyślu.

Może rzeczywiście jest to dobra robota papieskich "pijarowców"i skuteczny sposób na podbudowywanie własnego autorytetu. Bo gdyby wszakże chodziło o wykazanie troski i zainteresowanie wiernymi prześladowanego aleksandryjskiego kościółka - czyż nie wypadałoby najpierw udać się tam osobiście zanim powysyła się depesze i informacje do agencji prasowych?

Powyższa historia zainspirowała mnie do tego, że będę Was informował o tym co potępia, a co pochwala moja żona. Zacznę od tego, że potępia napad nazistowskich Niemiec na Polskę 1 września 1939 r.

wtorek, 4 stycznia 2011

Po co walczą żołnierze?

"Nie jesteście tu po to, żeby umierać za Ojczyznę, tylko żeby Niemcy umierali za swoją"

generał George Patton