piątek, 23 listopada 2012

Make love, make blood, not war

Zadebiutowałem w roli twórcy mema. Tadaaam  :)  cdn.


czwartek, 22 listopada 2012

Komisja Europejska i misjonarze bez krzyża

Jak informuje portal http://wiadomosci.dziennik.pl Słowacja chciała upamiętnić przybycie świętych Cyryla i Metodego na Morawy. Bank miał wybić specjalne monety o nominale 2 euro. Komisja Europejska uznała jednak, że świętych trzeba ocenzurować. Zaleciła więc usunięcie z projektu monety o nominale 2 euro z wizerunkami świętych Cyryla i Metodego krzyży na ich ornatach i aureol nad ich głowami - oznajmiła w niedzielę rzeczniczka Narodowego Banku Słowackiego. 

Rzeczniczka NSB Petra Pauerova powiedziała słowackiemu dziennikowi "Pravda", że Komisja Europejska, przychylając się do "propozycji niektórych krajów Wspólnoty" zaleciła usunięcie wspomnianych atrybutów z pierwotnego projektu monety. Ponieważ moneta zostanie dopuszczona do obiegu we wszystkich krajach strefy euro, projekt powinien respektować zasady "neutralności religijnej" - wyjaśniła Pauerova.

Św. Cyryl (926-869) i św. Metody (815-885) byli pierwszymi misjonarzami Słowiańszczyzny. To właśnie im słowiańska część Europy zawdzięcza przyjęcie wiary chrześcijańskiej i jej zakorzenienie w kulturze. Święci Kościoła katolickiego i Kościoła prawosławnego, nazwani Apostołami Słowian przybyli z Bizancjum do państwa wielkomorawskiego w 862 roku na prośbę tamtejszego władcy Rościsława. Obaj znali język i obyczaje słowiańskie, gdyż zajmowali się wcześniej chrystianizacją Słowian południowych, zamieszkujących tereny wokół bizantyjskich Salonik. Obaj już wcześniej podjęli się przekładu Pisma Świętego na język słowiański, na potrzeby przekładu stworzyli specjalny 40-literowy alfabet - głagolicę.

W ikonografii święci przedstawiani są w strojach pontyfikalnych jako biskupi greccy lub łacińscy. Ich atrybutami są: krzyż, księga i rozwinięty zwój z alfabetem słowiańskim. 

Jak widać fakt wpływu chrześcijaństwa na kształtowanie tożsamości, kultury europejskiej bardzo mierzi. Tymczasem nie da się w poprawny sposób nauczać historii Europy pomijając to kim był Św. Augustyn, Anzelm, Hieronim, Cyryl i jaki był ich wkład. Nie jesteśmy w stanie nauczyć dzieci szacunku do innych kultur bez szacunku dla własnej kultury i cywilizacji. Tylko wtedy zrozumiemy fakt okazywania przez kogoś szacunku do swojej matki jeśli sami mamy szacunek do swojej. Jeśli nie rozumiemy gdzie jesteśmy na mapie historii to pozbawiamy się zrozumienia teraźniejszości.Tymczasem nową ideologią Unii Europejskiej staje się "zacieranie pamięci" o historii i symbolach z powodów jej coraz bardziej wyrazistego religijnego wyznania (nie)wiary.

Niniejsza decyzja to przejaw pogardy dla suwerenności, kultury i historii Słowacji oraz braku szacunku dla tożsamości samych "świętych". Nie ma to
 nic wspólnego z tzw. "neutralnością religijną" - bożkiem i współczesnym narzędziem sekularystycznej ideologizacji.

Ojcowie, jesteśmy ekranami

Kiedy mówimy o ojcostwie to nie mówimy o czymś co jest jakimśdodatkiem, bonusem do naszego powołania. Bóg nie jest Ojcem niejako przy okazji. Nie jest Ojcem po godzinach pracy. Ojcostwo należy istoty Boga, co oznacza, że kiedy Bóg nazywa nas „ojcami” to robi coś niesamowicie ważnego dla naszej tożsamości. Określa nasze powołanie poprzez to kim jest On sam.

Apostoł Paweł napisał Efezjanom: Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem, od którego wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi bierze swoje imię. (Efezjan 3:14-15).

Nie mówimy więc o Bogu jako o Ojcu ponieważ mamy jakiś niezależny, własny wzorzec męskości, ojcostwa tu na ziemi i odnosimy go do Boga w niebie. Jest odwrotnie. Nazywamy Go Ojcem, a nie Matką lub Pierwszą Przyczyną ponieważ takim nam się objawił, tak nam się przedstawił.

Czyli to nie mężczyzna jest źródłem męstwa. Raczej jako mężczyźni nosimy na sobie męstwo, które ma źródło w Bogu. Zatem jesteśmy ekranami męstwa, a nie projektorami. Nie tworzymy definicji męskości, ale uczymy się jej od Boga. Na nas Bóg chce wyświetlać charakter swojego ojcostwa. Mamy odbijać Jego cechy w nas. Zauważmy więc, że jako ojcowie mamy niesamowity przywilej uczestniczenia w tym co czyni Bóg Ojciec względem swego stworzenia! To nadzwyczajna rzecz, że będąc ojcami możemy naśladować Boga jako Ojca, rozmieć Boga lepiej jako Ojca, poznawać Go jako Ojca. I wnosić istotę Jego ojcostwa do naszych rodzin!

Biblia naucza, że cały świat jest Bożą wystawą i obrazuje charakter Boga. Niebiosa ogłaszają Jego dzieła – Ps 19:1-6, wszelkiej stworzenie objawia Boga – Rzym 1:19-20. Wszystko w pewien sposób objawia Go i wszystko wokół coś nam mówi na temat Jego chwały, boskości, cech.

Dlatego chcąc zrozumieć na czym polega ojcostwo, co to znaczy być chrześcijańskim ojcem musimy zacząć od podstaw, od początku. Dlatego, że idea ojcostwa nie bierze się z próżni. Nie wynika z faktu, że ktoś akurat tym słowem zechciał opisać naszą rolę jako twardzieli, mężczyzn płodzących dzieci. 

Kiedy więc pytasz się: co to znaczy być dobrym ojcem? Jakim ojcem mam być? – nie powinieneś zaczynać od końca, ale od początku. Od tego kim jest i jaki jest Niebiański Ojciec. 

Kogo reprezentuje pastor?

To zdjęcie ukazało się na oficjalnym profilu Gazety Wyborczej na Facebooku. "Oczywiście" celem jest troska o biblijność i wierność kościoła wobec Słowa Bożego. To już wiemy.

Ta przebrana za pastora Pani to Kat Campion-Spall, tzw. duchowna kościoła anglikańskiego z parafii św. Marii w Merton, w czasie przerwy między obradami synodu kościoła anglikańskiego w Londynie. Na rękach trzyma swoją siedmiotygodniową córkę Iris. 
[Fot. REUTERS/Yui Mok/POOL]

W Polsce oczywiście są już panie ubierające się w stroje pastorów i księży. Zwolennicy tej praktyki przeoczają bardzo podstawową kwestię: że święcenie kobiet nie jest sprawą przyzwolenia kościoła, ile stwierdzenia pewnego faktu: mianowicie, że poprzez naturę i symbolikę urzędu pastora kobieta nie tyle nie może, co nie jest w stanie go pełnić. Z tego samego powodu co mężczyzna nie jest w stanie być matką, a związki homoseksualne nie są w stanie być małżeństwami. Funkcja pastorska wiąże się bowiem z reprezentacją. Kogo pastor reprezentuje kiedy czyta i zwiastuje Słowo Boże, kiedy udziela Chleba i Wina, kiedy chrzci, kiedy udziela absolucji (zapewnienia o przebaczeniu z grzechów), kiedy udziela błogosławieństwa? Boskiego Męża (Chrystusa)? Oblubienicę? Siebie samego? Nikogo? Odpowiedź w świetle Pisma Świętego jest dość prosta.

Bóg stworzył nas w ten sposób, że wygląd, kształt, płeć, forma - coś wyrażają. Bóg nie patrzy "między nogi, kiedy nas powołuje" - jak to powiedział pewien zwolennik święcenia kobiet. Jest odwrotnie: to co masz od Boga między nogami wyraża to do czego cię powołał.

Więcej w tym artykule na blogu.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Pan Jezus nie pozostał kawalerem

"Słyszeliście, iż powiedziano: Nie będziesz cudzołożył. A Ja wam powiadam, że każdy kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim". - Ew. Mateusza 5:27-28.


Pan Jezus w Kazaniu na Górze cytuje Prawo, a następnie je wyjaśnia. I znów: nie przeciwstawia swojego nauczania Prawu, ale jego faryzejskiemu zrozumieniu. Faryzeusze nauczali, że złamanie przykazania "Nie cudzołóż" polega jedynie na spędzeniu nocy w łóżku cudzej żony (Mt 5:27). Nasz Pan idzie dalej. Wskazuje, że prawdziwy problem leży nie tylko w tym co robimy, ale w tym czego pragniemy (Mt 5:28).

Mówisz: Popatrz. Nie zdradzam żony. Sypiam tylko z nią. Jestem tylko jej wierny. Tak mówi forma, litera Prawa. Jednak treść, duch Prawa pyta: Jakie są twoje pragnienia? Kogo tak naprawdę pożądasz? Jakie są twoje myśli w sypialni lub poza nią?

Zatem nie musisz się angażować w fizyczne cudzołóstwo aby złamać VII przykazanie. Łamiesz ja na wiele innych sposobów, np. oglądając pornografię, bawiąc się w grzeszny, niekontrolowany sposób myślami, uczuciami i wyobraźnią, pożądając w myślach osobę, która nie jest twoim mężem lub żoną. Nasz Pan mówi jasno: niekontrolowana pożądliwość prowadzi do samego piekła: 1 Kor 6:9-10, 18-20.

Oczywiście Biblia nie zabrania każdego pożądania seksualnego. Bóg obdarzył człowieka seksualnym pragnieniem już przed upadkiem i jest ono błogosławionym darem. Pismo Świętej jednak naucza, że kontekstem dla naszych seksualnych pragnień powinno być małżeństwo - miłosne towarzystwo męża i żony. 

Grzech oczywiście spowodował, że człowiek szuka seksualnego spełnienia w grzeszny sposób. Wiele rzeczy na temat seksualności moglibyśmy się nauczyć spoglądając na porządek stworzenia. Bóg stwarza świat i wszystko co stworzył określa mianem dobrego. Jednak szóstego dnia stwarza człowieka i mówi: Tu jest jest niedobrego. O czym mowa? O tym, że człowiek jest sam. Czyli pierwsza rzecz: Samotność nie jest dobra ponieważ Bóg nie jest samotny. Jest społecznością kochających się wzajemnie Osób. Po drugie: Adam nie znajduje odpowiedniego towarzystwa wśród zwierząt. Dlatego Stary Testament stanowczo potępia zoofilię. Po trzecie: Bóg stwarza odpowiednie towarzystwo dla Adama. Jednak nie jest to Krzysztof ani Artur. Nie w ramionach drugiego mężczyzny Adam znajduje spełnienie i najbardziej intymną więź, ale u boku kobiety - Ewy, która została wzięta z jego boku. Nie mamy więc ani Krzysztofa, ani trzech Ew. Dlatego nie tylko współżycie homoseksualne jest zabronione w Piśmie, ale i poligamia.

Biblia naucza, że pożądanie seksualne jest dobre o ile jest skierowane na małżonka. Sam Pan Jezus jest Mężem, który ma upodobanie wyłącznie w swojej Oblubienicy. Oczywiście nie jest to więź natury seksualnej lecz powinniśmy zauważyć, że nasz Pan będąc wierny Jednej Kobiecie (kościołowi) nie rozgląda się za innymi (religiami). Nie jest celibatariuszem, lecz monogamistą wiernym swojej Wybrance. Obiecuje, że nigdy jej nie opuści. Troszczy się o nią, poświęca Siebie, zaopatruje, służy, karmi, chroni, naucza. Tą prawdę maluje przed nami Ap. Paweł w Liście do Efezjan 5:22-33 stawiając Chrystusa - Doskonałego Męża jako wzór do naśladowania dla ziemskich mężów. 

Nasz Pan przeciwstawia się więc grzesznemu pragnieniu i pożądaniu. Mówi pożądaniu o cudzej żony, ale zastosowanie dotyczy seksualnego pragnienia ukierunkowanego na  każdą osobę, która nie jest naszym małżonkiem.

niedziela, 11 listopada 2012

Trzy, nie zaś dwie osoby

"Kiedy wynikiem gwałtu jest ciąża, oznacza to, że mamy obecnie do czynienia z trzema osobami, a nie dwiema. Dwie z tych trzech osób są niewinne, jedna zaś jest winna. Weźmy przypadek brutalnego gwałtu. Zwolennicy "pro-choice" chcą zrobić dwie rzeczy: po pierwsze, chcą bardzo lekko potraktować winnego odmawiając egzekucji dla niego, podczas gdy dokonują egzekucji na niewinnej stronie za coś co uczynił jej ojciec; po drugie zaś, każdego, kto sprzeciwia się takiemu rozstrzygnięciu chcą przedstawiać jako fundamentalistę." 

Douglas Wilson

Jednak Obama

Więc jednak wybory w USA wygrał gość, który sądzi, że jest Bogiem. Gość, który sądzi, że będzie Bogiem (po śmierci na innej planecie) musi obejść się smakiem.

Polityczne konsekwencje, nie środki

W kontekście politycznych napięć i dyskusji nam, chrześcijanom nie wolno zapominać, że autorytet Chrystusa w świecie rozprzestrzenia się poprzez duchowe, nie zaś polityczne środki. Bożym narzędziem zdobywania ludzkich serc są Słowo, sakramenty, wzrost, uświęcenie i zaangażowanie we wspólnocie kościoła nie zaś polityczne uchwały. Oczywiście panowanie Chrystusa niesie ze sobą polityczne konsekwencje, jednak Jego Królestwo nie szerzy się w ten sam sposób co inne królestwa. 

Trzeba się wyluzować


Rację mają ci, którzy twierdzą, że 11. listopada, w rocznicę odzyskania niepodległości powinniśmy się wyluzować. 

Dodałbym jednak: ale wyluzować z konkretnego powodu: po 123 latach niewoli Polska odzyskała wolność. To jest ten powód wyluzow
ania. I warto o tym powodzie pamiętać, przekazywać go dzieciom i żyć tak jakby był on czymś więcej niż doktryną polityczną środowisk narodowych (nie mylić z patriotycznymi). To jak? Luzujemy się i świętujemy: winko, ciasto i radosna muzyka. Globaliści, "obywatele świata", anty-patrioci, bojówkarze Antify, aktywiści KryPy, dzieci Matki Ziemi i inne smutasy, którzy jutro nie świętują niech żałują! Bądźcie chociaż wdzięczni tym, dzięki którym jutro w wolnym kraju możecie w wolny sposób nie świętować.

piątek, 2 listopada 2012

Chorych ludzi można jednak zabijać

Jak informuje portal Onet.pl posłowie odrzucili projekt ustawy zaostrzającej przepisy dotyczące aborcji. Projekt autorstwa Solidarnej Polski przewidywał zakaz aborcji ze względu na upośledzenie lub nieuleczalną chorobę płodu. Za wnioskiem o odrzucenie projektu Solidarnej Polski głosowało 245 posłów, 184 było przeciw, 10 wstrzymało się od głosu. Oznacza to koniec prac nad tym projektem.

Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, zagłosował za odrzuceniem projektu. W środę mówił dziennikarzom, że jest i będzie zwolennikiem utrzymania obecnego kompromisu. - Będę głosował za odrzuceniem projektu, chociaż doskonale rozumiem i podzielam argumenty moralne, które przemawiają za tym, żeby chore dzieci nie padały ofiarą aborcji. Ale czym innym są przekonanie moralne, a czymś innym kompromis polityczny - powiedział. Dwa tygodnie temu, podczas głosowania nad wnioskiem o odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu Solidarnej Polski, Gowin był wśród 28 posłów, którzy wstrzymali się od głosu.
 

Odnosząc się do tej sytuacji oraz postawy ministra Gowina posłużę się trafnym i adekwatnym komentarzem  mojego kolegi Tomka Mroza: "Najnowszy news:  dziś sejm głosuje w sprawie wniosku o nie przeprowadzanie eutanazji wszystkich posłów chorych na grypę lub czarnoskórych. Jarosław Gowin w związku z tym powiedział: Będę głosował za odrzuceniem projektu, chociaż doskonale rozumiem i podzielam argumenty moralne, które przemawiają za tym, żeby chorzy posłowie (lub o innym kolorze skóry - dop. PB) nie padali ofiarą eutanazji. Ale czym innym są przekonanie moralne, a czymś innym kompromis polityczny".
 

Waty zauważenia jest także fakt, że wielu posłów, którzy w kontekście paraolimpiady najgłośniej upominali się o upośledzonych i niepełnosprawnych wczoraj zagłosowali za prawem do ich fizycznej eliminacji. Wielu posłów PO oraz PSL uczyniło to w ramach "kompromisu politycznego" - wszak aborcjonistom należy dać jakieś prawo do zabijania kogoś. Niech więc będą to chore, nienarodzone dzieci. Może lewicowe środowiska się "nasycą" i przynajmniej "dadzą nam spokój" w sprawie życia zdrowych dzieci. Lepiej "dać im" chore niż wszystkie. 

Tylko, że wczoraj nie nad tym głosował sejm. Wybór nie dotyczył tego czy można zabijać wszystkie czy tylko chore dzieci. W takim wypadku sprawa byłaby oczywista: ratować te dzieci, które jesteśmy w stanie (nie rezygnując w dalszym wysiłku o życie pozostałych dzieci). Wybór dotyczył tego czy ratować wszystkie czy tylko te zdrowe dzieci. Większość posłów opowiedziała się za drugą opcją. Nazywanie "kompromisem politycznym"sprzeciwu wobec ratowania życia wszystkich dzieci jest nie tylko nieprawdą, ale i niegodziwością. Przede wszystkim jest kompromisemmoralnym i przyczynianiem się do uśmiercania istnień ludzkich.

Polityczna poprawność w kościele

Uleganie tzw. politycznej poprawności jest nie tylko charakterystyczne dla współczesnych mediów, dyskursów naukowych i politycznych. Przedostaje się ona także na grunt kościelny gdy rozmawiamy chociażby o kwestiachdoktrynalnych. Nie mówmy już o odstępstwie lecz o innym sposobie widzenia. Nie mówmy o grzechu lecz o ludzkiej słabości. Nie mówmy obałwochwalstwie lecz odmiennej tradycji liturgicznej. Oczywiście"wielowiekowej". Nie mówimy o Bogu w Trójcy Jedynym lecz o Najwyższej IstocieNie mówimy o ewangelizacji wyznawców niechrześcijańskich religii lecz o dialogu międzywyznaniowym. 

Jest to osłabianie wymowy nauki apostolskiej i przejaw odstępstwa, ale... kościoła od klarownych stwierdzeń Pisma Świętego.

"Brudne kampanie" Pana Jezusa

Pan Jezus bardzo często w swoim nauczaniu nie tylko więc przedstawiał pewne twierdzenia w formie pozytywnej, ale i w formie przeczeń. Nie zadowalał się tylko powiedzeniem tego co ma do powiedzenia.

Krytykował również inne nauczanie, np. "słyszeliście iż powiedziano (...), a ja wam powiadam (...)".

Wielu ludziom oczywiście taki sposób mówienia nie podoba się. „Nauczajmy pozytywnie” – mówią. „Nie musisz krytykować poglądów innych”. "Panie Jezu, czy nie możesz być bardziej otwarty i wyrozumiały dla religii faryzeuszy? Przecież mają wielowiekową tradycję! Nie wypada byś szukał tego was łączy?"

Takie myślenie przedostaje się wszędzie. W polityce mówi się: „Niech kandydat Y na prezydenta, partia X nie uprawiają brudnej kampanii czyli nie wyszukują skaz w biografii, życiu, poglądach kontrkandydata. Proszę się skupić na głoszeniu w pozytywny sposób swojego programu”. Dziennikarze pytają: czy będziecie uprawiać „brudną” kampanię i atakować rywala?Jednak dlaczego mówienie prawdziwych rzeczy (zakładam, że o takich mówimy) o błędnych poglądach lub niemoralnym życiu osoby, która chce piastować najwyższe funkcje w państwie jest „brudną kampanią”? Jeśli tak jest to Pan Jezus, Jan Chrzciciel, prorocy, apostołowie Piotr, Jan i Paweł, uprawiali "brudną kampanię" powodując spadek poparcia w sondażach dla religijnego i politycznego establishmentu.

Ile razy słyszeliśmy stwierdzenia: "My tylko głosimy Jezusa. Nie zajmujemy się innymi poglądami, doktrynami i różnicami w chrześcijaństwie"? To brzmi niewinnie, ale jest straszliwym niebezpieczeństwem dla naszych dusz. Polega ono na osłabianiu siły ewangelii oraz prawdy. Biblia wiele razy daje nam pouczenia przywołując przykłady negatywnych postaw: nierozumnego młodzieńca, który szedł blisko domu cudzołożnicy, bogacza, który chlubił się swoim majątkiem, faryzeusza, który pełen pychy dziękował, że nie jest taki jak celnik itp.

Zatem tego typu nauczanie nie ma na celu "obgadywania" innych, ale uwypuklanie prawdy. Doktrynę o Trójcy (mimo iż kościół od wieków wierzył w bóstwo Chrystusa) uwypuklono w IV wieku na tle herezji ariańskiej. Doktrynę o usprawiedliwieniu z wiary uwypuklono w XVI w. na tle fałszywego nauczania o ludzkich zasługach jako warunku zbawienia. Kościół zaczął poważniej nauczać na temat rodziny, roli żon, mężów na tle błędów feminizmu. Herezje i błędy pełnią więc służebną rolę i zamiast denerwować się, że są lub udawać, że ich nie ma powinniśmy używać ich w pedagogiczny sposób aby uwypuklić jeszcze bardziej nauczanie Pisma Św. Tak robił nasz Pan. Naśladujmy Go.

Czy w Smoleńsku miał miejsce zamach?

Nie wiem czy w Smoleńsku miał miejsce zamach (wciąż jednak nie wykluczałbym tego), ale wiele faktów przynajmniej każe wziąć to poważniejpod uwagę niż parę miesięcy temu:
- przemilczana (lub ośmieszana w Gazecie Wyborczej) konferencja naukowa na temat Smoleńska (ok. 100 profesorów uczelni technicznych) 
- śmierć technika pokładowego Jaka-40 i jego "nie-kanoniczne" zeznania
- brak ujawnienia kopii zdjęć satelitarnych, które polska strona otrzymała od Amerykanów
- ślady trotylu w samolocie wskazujące na wybuch
- ogólna niechęć polskich władz do wyjaśnienia sprawy (oddanie śledztwa i dowodów Rosjanom itp.).

Teoria zamachu, której wciąż nie można wykluczyć jawi się jako wielki problem dla polskiej strony ponieważ wymagałaby jednoznacznej reakcji. A tego się boimy. 

Postawa polskich władz przypomina mi myślenie: "Nawet jeśli udało im się chapnąć polską elitę przez naszą nieuwagę to trudno. Trzeba uważać na przyszłość z tymi samolotami i ich obsadą. Ostatecznie obróciło się to na naszą korzyść więc nie będziemy wyręczali Kaczystów i robili z naszych politycznych rywali męczenników". 

Gdy chodziłem do podstawówki to zdarzało się, że kogoś z naszej klasy pobili uczniowie o 2-3 lata starsi. No i weź tu stań i powiedz do szkolnego karateki : "Koleś, właśnie przegiąłeś pałę. A zresztą: od dawna też mnie wkurzał".

To pewnie znacie.
Zajączek: Kto pobił mojego młodszego brata?!
Niedźwiedź: Ja, a bo co?!
Zajączek: Aaaa nic nic, należało mu się.

Trotyl? Aaa... nic nic. Pewnie z czasów II wojny światowej (więc pojedźmy, zbadajmy teren katastrofy i się przekonajmy). Śmierć technika Jaka-40? Aaa... nic nic. Pewnie ciężko mu było poukładać życie osobiste po Smoleńsku. Zdjęcia satelitarne? Aaa... nic nic. To tylko kopie i niczego nie wniosą. Wnioski naukowców o zniszczeniu samolotu przez siły wewnątrz kadłuba? Aaa... nic nic.  Kto słyszał o nich wcześniej? 

To co? Haratamy w gałę?