wtorek, 29 czerwca 2010

Parytety dla kobiet w wyborach prezydenckich!

Jestem rozczarowany. Zimą i wiosną br. wiele organizacji feministycznych, Partia Kobiet itp. (proszę nie dać się zmylić - chodzi o partię "feministek", a więc ułamka procent kobiet) bardzo szumnie podnosiły postulat o parytetach (50%) dla kobiet na listach wyborczych do parlamentu (tu polecam stronę obnażającą mega-absurdalność tego pomysłu - parytety.pl).

20 czerwca odbyła się I tura wyborów prezydenckich. Czekam, czekam i wciąż cisza. Ani jednego feministycznego głosu za parytetami dla kobiet na liście kandydatów na urząd prezydenta! Przypomnę tylko, że wśród nich nie było ani jednej kobiety! Skandal! Mimo oczywistego antykobiecego spisku - żadna z parytetowych wojowniczek nie pisnęła słowa, że należy "wyrównywać szanse", "przeciwdziałać dyskryminacji" i zagwarantować aby wśród kandydujących na urząd prezydenta było przynajmniej 50% kobiet.

Moje przypuszczenie jest następujące: zamilkły ponieważ podnoszenie lamentu o parytety dla kobiet w wyborach prezydenckich bardzo wyraźnie obnażyłoby obłęd stojący za tego typu postulatami. Czekają więc aż wybory się zakończą by wrócić "do akcji".

Nawiasem mówiąc, postulat "przynajmniej 50% kobiet" na listach do parlamentu oznacza "conajwyżej 50% mężczyzn" na tych listach. Sytuacja w której mamy więc 70% kobiet i 30% mężczyzn jest już przez zwolenniczki "równych szans" akceptowana.

Czy naprawdę ktoś jeszcze wierzy, że o "równe szanse" tu chodzi? I czy naprawdę ktoś jeszcze sądzi, że kobiety owych szans nie mają (możliwości zaangażowania się w politykę)? Na ogół po prostu wolą zajmować się czymś innym. Co jest dla mnie ze wszechmiar zrozumiałe.

PS. Jakoś nie widziałem by feministki walczyły o parytety dla mężczyzn w kwiaciarniach, w zawodzie fryzjera, kosmetyczki czy wśród nauczycieli. Czyżby nie przeszkadzał im brak "równych szans" i "utrwalanie kulturowych stereotypów" w tych zawodach?

sobota, 26 czerwca 2010

"Kaczyńskiego trzeba zastrzelić i wypatroszyć"

Info za wp.pl

Premier Donald Tusk ocenił, że Jarosław Kaczyński bardzo pragnie odzyskać władzę i - w opinii Tuska - adekwatnym hasłem kandydata PiS na prezydenta byłoby: "władza jest najważniejsza". Natomiast Palikot zapytany na wiecu wyborczym Bronisława Komorowskiego przez ekipę programu kabaretowego o myśliwskie hobby kandydata PO i czy "zapoluje on na wilki zjadające owce", odpowiedział: "Jarosława Kaczyńskiego trzeba zastrzelić i wypatroszyć". - Bronisław Komorowski pójdzie na polowanie na wilki i zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż w Europie - mówił Palikot.

(...)

D. Tusk: Twierdzę, że każdy człowiek się zmienia szczególnie po takich zdarzeniach, ale nie twierdzę, że każdy na lepsze. I przede wszystkim: ja odbieram dziś Jarosława Kaczyńskiego, jako polityka, który tak bardzo pragnie odzyskać władzę - uważam, że to jest adekwatne hasło jego kampanii: "władza jest najważniejsza" - że jest gotów być może pojechać nawet na grób Barbary Blidy (była posłanka, b. minister budownictwa za rządów SLD zastrzeliła się w swoim domu 25 kwietnia 2007 r. podczas próby zatrzymania przez ABW w związku z tzw. aferą węglową) - powiedział Tusk. Hasło kandydata PiS w kampanii wyborczej to "Polska jest najważniejsza".

Całość

Po pierwsze: Wszyscy mają wrażenie, że dla premiera Tuska i PO (w przeciwieństwie do J. Kaczyńskiego) władza nie jest najważniejsza. Nawet powyższe wypowiedzi świadczą o tym, że chcą się nią dzielić.

Po drugie: Dobrze, niech (zmieniony na gorsze?) pan Palikot mówi takie rzeczy. B. Komorowski (jak to o nim mówi R. Sikorski: "Gawędziarz :) oczywiście się od nich nie odetnie. Również dobrze bo czas aby łatka pt. "mowa nienawiści" przylgnęła teraz do PO. Mam nadzieję, że ci, którzy "doprawiali gębę" agresora J. Kaczyńskiemu i PiS - przy całej swej wrażliwości będą ostrzegać wszem i wobec przed wściekłymi atakami, "mową nienawiści" i prowokacjami prominentnych osób z PO. Z premierem włącznie.

Po trzecie: W rzeczywistości słowa D. Tuska są bardziej wrogie i prowokacyjne niż słowa J. Palikota. Premier opanował chyba sztukę "subtelnej agresji". Z uśmiechem czytam te PO-wskie zaczepki oraz irytację premiera z powodu spokoju, opanowania kontrkandydata na prezydenta. A J. Kaczyński... milczy i dalej prowadzi swoją kampanię. :-)

wtorek, 22 czerwca 2010

Komorowski prezydentem? - tylko w gazetach Michnika i Lisa :)

Polecam krótki felieton Rafała Ziemkiewicza z "Rzeczpospolitej" nt. przedwyborczych "sondaży" (czy aby na pewno?) publikowanych w "salonowych" czasopismach:

Cóż za radość w towarzystwie − Bronisław Komorowski wygrał wybory i został prezydentem, już w pierwszej turze! Co prawda, tylko w tygodniku „Wprost”, ale za to z jakim przytupem. Okładka, wstępniak, w którym naczelny, radując się, że nie będzie powrotu IV RP, już snuje rozważania nad wielkością właśnie rozpoczętej prezydentury… Bezcenne. Zachowam sobie ten egzemplarz. Sądzę, że Bronisław Komorowski też go sobie zachowa, żeby w przyszłości od czasu do czasu móc sobie poczytać i pomarzyć. Zapewne zachowa też egzemplarz „Gazety Wyborczej” z przedwyborczego piątku, z sondażem dającym mu wspomniane zwycięstwo, 51 punktów procentowych i 18-procentową przewagę nad głównym rywalem. Sondażem? Nie chce mi się wierzyć, że aż takie przeszacowanie może być wynikiem błędu, ani w to, że mógł się on przypadkiem trafić akurat w badaniu zleconym akurat przez tę gazetę.

Całość


Okładka ostatniego numeru WPROST:



Widać, albo red. naczelny Tomasz Lis zna już wyniki wyborów (wróżka? prorok czy co?), albo robi co może by niniejszy rysunek był czymś więcej niż jego (nie)pobożnym życzeniem.

czwartek, 17 czerwca 2010

Zostań w domu! Nie głosuj!

Dziś podzielę się z Wami informacją o ciekawej akcji. Poczytajcie i zobaczcie sami:

Po obejrzeniu ostatniej debaty w TVP, gdzie kandydaci ścigali się, kto potrafi zawrzeć mniej treści w swoich słowach, przełączyłem telewizor na inny kanał. Chwilę później usłyszałem, gdy młoda pani uśmiechając się do mnie, arbitralnym tonem poczucia opowiadania prawd oczywistych, powiedziała - najważniejsze jest iść na wybory (...)

Jeżeli uważasz, że hasło - "nie ważne na kogo głosujesz, tylko idź na wybory" - jest po prostu idiotyczne w swojej istocie, to powiedz o apelu innym. Może się zastanowią. A jeśli nie, to trudno. To zmarnujesz im kolejne 30 sekund życia.

Bo moim zdaniem, to NA KOGO się głosuje na decydujące znaczenie. I ten, kto ocenia kandydata po kolorze krawata, powinien dla dobra wszystkich, zostać w domu.

Zapraszam na stronę akcji: http://www.zostanwdomu.pl/



poniedziałek, 14 czerwca 2010

niedziela, 13 czerwca 2010

G.Napieralski vs Staruszka.



Dramat kandydata na prezydenta. Zwycięstwo dzielnej staruszki.

czwartek, 3 czerwca 2010

Po przeczytaniu stenogramów z samolotu Tu-154

Jakie macie wrażenia po odczytaniu stenogramów z czarnych skrzynek? (Tutaj ich zapis)

Oto moje refleksje:
1. Kto wie czy istotniejsze dla zbadania tego się działo w samolocie są te "niewyraźne" zapisy.

2. Czy to przypadek, że nie da się ich odczytać (akurat się nie nagrały) czy celowe działanie, którego celem jest nie niszczenie reputacji którejś z ofiar lub nie rzucanie podejrzenia na zaniedbania wieży kontrolnej (lub kogokolwiek innego).

3. Jeśli mamy stenogramy to nie powinno być problemu w przekazaniu przez Rosjan oryginałów czarnych skrzynek (chyba, że zapisy się od siebie różnią) by ułatwić "przyjaciołom Polkom" prowadzenie śledztwa i możliwość odszyfrowania niewyraźnych fragmentów rozmów z kokpitu.

4. Porównując wypowiedzi pilotów kilkadziesiąt, kilkanaście minut przed katastrofą można mniemać, że są to rozsądni ludzie, którzy nie planują żadnego ryzyka i podchodzenia do lądowania w ekstremalnych warunkach. Jest mowa np. o zapasowych lotniskach i przypuszczenie dużego prawdopodobieństwa nie wylądowania w Smoleńsku. Stąd zupełnie niewspółmierny z tym jest zapis ostatnich 30 sekund lotu, w którym mimo mnóstwa ostrzeżeń, sygnałów alarmowych - piloci "pchają się" na coraz niższe wysokości zachowując tą samą prędkość! Oznaczałoby to ogromną presję pod którą byli. W stenogramach ta presja jest wyrażona pośrednio (obecność w kokpicie przełożonego - gen. Błasika, "no to sie wkurzy", "no to mamy problem", "prezydent nie podjął jeszcze decyzji"), ale wystarczyło. Kto wie czy w "zagubionych" słowach nie padają bardziej bezpośrednie stwierdzenia.

5. Teza, którą słyszałem i brzmiąca niczym z filmu albańsko-greckiego jest taka, że piloci NIE SŁYSZELI sygnałów alarmowych. Urządzenia wrzeszczą, wieża alarmuje, a w kabinie... żadnych reakcji. Żadnych przejmujących rozmów, nerwowych komentarzy. Dopiero gdy samolot uderza w drzewo są przeraźliwe okrzyki (przekleństwa). Tak zachowuje się osoba, która... jest zaskoczona i którą katastrofa spotyka NAGLE.

To takie moje "gorące myśli" po przeczytaniu stenogramów.

Definicje: Antysemityzm

Skończyłem właśnie czytać książkę jednego z moich ulubionych publicystów Rafała A. Ziemkiewicza pt. "W skrócie". W zasadzie jest ona rozbudowanym "Alfabetem Wildsteina", co oznacza, że zawiera obszerniejsze definicje i omówienia pewnych pojęć. Na blogu co jakiś czas będę dzielił się z Wami tymi, które najbardziej mi się podobają. Zacznijmy od "A" :)

Antysemityzm - (...) Te same ośrodki, zarządzające emocjami na skalę globalną, potrafią jednocześnie gnoić domniemanych antysemitów, najchętniej wskazując ich w Kościele katolickim i kręgach konserwatywnych, przechodzić milcząco do porządku dziennego nad autentyczną nienawiścią do Żydów krzewioną przez islam (bo jak pokazała historia z karykaturą Mahometa w duńskiej gazecie, z tymi to lepiej nie zadzierać) i zupełnie bezwstydnie głosić rasistowską nienawiść do Żydów, przedstawiając ją jako opór wobec machlojek "globalnej finansjery" i agresywności "izraelskiego imperializmu" (...)